Image Image Image Image Image Image Image Image Image Image

INTO passion | Kwiecień 20, 2024

Scroll to top

Top

No Comments

W ŚRODKU EUROPY

W ŚRODKU EUROPY
Maciej Kuczyński

Polacy mają to szczęście, że znajdują się w środku Europy. O ile Portugalczycy mogą pochwalić się Cabo da Roca, czyli najbardziej oddalonym na Zachód, kontynentalnym punktem Europy, Norwedzy przylądkiem Nordkyn na północy, a Hiszpanie przylądkiem Marroquí na południu, to w Suchowoli, pod Białymstokiem ustalono niegdyś środek Starego Kontynentu. I choć przez wieki ten środek ulegał przesunięciom, to niewątpliwie jesteśmy w takim położeniu, że mamy wszędzie… blisko. A włączając do tego rozwijającą się siatkę połączeń lotniczych, w tym tych niskokosztowych, to w parę godzin możemy znaleźć się w wybranej stolicy europejskiego kraju. Tak też Wam polecam – 4 miasta europejskie. 4 miasta, które mogą stać się celem Waszych letnich weekendów.

 

Tekst i zdjęcia: Maciej Kuczyński @maciek.kuczynski

FB intopassion, IG into_passion, stań się częścią STYLISH PAPER i intopassion – wesprzyj projekt na patronite.pl/intopassion i otrzymaj nowy, letni numer STYLISH PAPER.

 

ATENY – MIASTO BOGINI MĄDROŚCI

Pierwsze skojarzenie z Grecją to starożytność i mitologia. Nic bardziej mylnego. Jeśli mamy nadzieję na spacer ulicami sprzed naszej ery, to mocno się rozczarujemy. Umówmy się, ponad dwa tysiące lat dla, bądź co bądź, monumentalnej architektury, to wciąż bardzo dużo. Poza górującym nad miastem Akropolem, w większości zapoznamy się z… ruinami. Ale bez obaw, odrobina wyobraźni i przed naszymi oczami parę kolumn pozostałych po świątyni Zeusa zamieni się w piękną bryłę. Oczywiście same ruiny również imponują swoją monumentalnością i faktem – jak?! Jak bez zdobyczy technologii, takich jak podnośniki, dźwigi, udało się wybudować tak olbrzymie budowle? I tak też jako wielki miłośnik antycznych historii, który w młodym wieku czytał pod kołdrą nie przygody czarodzieja z błyskawicą na czole, a Mitologię Parandowskiego, szukałem w Atenach śladów historii. Mimo małego rozczarowania (może Wy będziecie mieli to szczęście i zobaczycie Akropol po generalnym remoncie, odsłonięty od rusztowania) zauważyłem, że we współczesnych Atenach nie zabytki okazały się dla mnie najważniejsze. Grecy dbają o swoją kulturę, a to się ceni. Niezwykły klimat tawern z widokiem na to, co ważne dla oczu turysty przenoszą nas do innego świata. Choć znajdujemy się w europejskiej metropolii, to zasiadając w jednej z licznych knajp, możemy poczuć klimat spokoju i odpoczynku. Tempo życia spada i zaczyna się liczyć dobra zabawa, dobre jedzenie i promienie słońca padające na blade twarze. Nie odmawiajcie sobie anyżowego alkoholu. Próbujcie to, co greckie. Dajcie się ponieść wariacjom na temat słonego sera – feta. Mnie i moich towarzyszy urzekła feta w cieście filo i oblana miodem. Sprawdźcie, jak smakuje prawdziwie grecka musaka. A widelce podnoście w rytmie wygrywanej zorby. Nie dla Akropolu, a dla smaków tu wrócę! To, co najważniejsze, to fakt, że Grecy wiedzą jak świętować chwilę. Dlatego wybierajcie rodzinne knajpy, gdzie fakt dzielenia każdej porcji na tyle osób, ile znajduje się przy stole, będzie oznaczał dla właścicieli, że goście są zadowoleni.

 

 

 

WIEDEŃ – KRÓLEWSKI ROZMACH

Jadąc do Wiednia zadawałem sobie pytanie, czy swoją świetność Wiedeń ma już za sobą? Wydaje mi się, że prym wśród europejskich stolic wiedzie Paryż. Czy słusznie? Wciąż nie wiem, bo o ile rozmach znany z filmów o księżniczce Sisi powala, to wieża Eiffla jest na mojej liście „do zobaczenia”. Ale wróćmy do Austrii. Wiedeń robi wrażenie, bo gdzie się nie obejrzysz tam… pałac. Czy zastanawialiście się kiedyś nad tym, ile komnat potrafiłoby sprostać oczekiwaniom największych władców? To pytanie w Wiedniu nie ma prawa bytu, tu zastanawiamy się nad tym, po co każdemu członkowi rodziny carskiej oddzielny pałac! Pytanie bez odpowiedzi. A my jesteśmy świadkami tych złotych czasów. Niezwykłe jest to, że te barokowe pałace wpisały się w tempo codziennego życia. Tu nie ma temperamentu południowców, to miasto nie zwalnia, a zabytki przeplatają się z pędem codzienności i imprezami. Księżniczka Sisi w rytmie techno? Tak! Wróćmy jednak do tego, co warto zobaczyć. Wiedeń to nie tylko Schönbrunn. Nie popełnijcie mojego błędu i zaplanujcie sporo czasu na Hofburg i okolice. Ilość monumentalnych budynków może przytłoczyć, jednak w równie dużych ogrodach znajdziecie chwilę wytchnienia. Nie przeraźcie się też tym, że czeka Was przemierzanie kolejnych królewskich salonów z wielowiekowymi meblami. Nic z tych rzeczy, gro monumentalnych pałaców wypełniona jest dziełami sztuki, również tej bliższej naszych czasów – w Wiedniu możecie zatrzymać się przy jednym z najpopularniejszych obrazów świata – Pocałunek Gustava Klimta. Abstrakcyjna forma, niezwykłe kolory i podziw nad kobiecym pięknem – sztuka na wyciągnięcie ręki. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie polecił jedzenia, tym razem obok obowiązkowego sznycla wiedeńskiego zapijanego piwem, zaproponuję słodkości spod znaku Manner Wien. Słodkości prosto ze stolicy Austrii w charakterystycznym różu. Zaczynamy od wafelków, aby ponieść siępołączeniom czekolady z najróżniejszymi dodatkami. I co tu wybrać fabrykę słodkości, czy stojącą obok Katedrę św. Stefana, monumentalną budowlę wciśniętą między wąskie kamieniczki? To już pozostawiam każdemu z Was, ja swojego wyboru dokonałem.

 

 

BUDAPESZT – W CIENIU EUROPEJSKICH STOLIC

Jako sympatyk twórczości Woodego Allena, na spotkaniu z mistrzem kina zaproponowałbym Budapeszt na kolejny plan filmowy. W czym Barcelona czy Paryż ustępują stolicy Węgier? Brak odpowiedzi. Budapeszt zachwyca na każdym kroku. To połączenie Europy z wpływami wschodnimi. W Wiedniu zachwycamy się rozmachem Habsburgów, a w Budapeszcie wszystko wydaje się jakby… większe. Nawet Dunaj jest szerszy (na oko). Budapeszt ma ofertę dla turystów zafascynowanych historią, jak i dla hipsterów, którzy szukają alternatywnych dróg. To miasto, które wychodzi poza konwenanse. Znane z pocztówkowego widoku na budynek parlamentu. Niezwykły obraz, który ściąga więcej fotografów niż gwiazdy na czerwonym dywanie. Mimo tego, że wieczorem ciężko przejść między ustawionymi aparatami, to warto choć na chwilę spojrzeć na to, co zostanie w pamięci. Co ciekawe, budynek parlamentu mimo historyzującego stylu jest budynkiem dość współczesnym. Fakt, zbliżając się do niego w słoneczny dzień nie czujemy historii, ale rozmach wciąż imponuje. Dla tych, którzy chcąspacerować ścieżkami liczącymi setki lat, polecam drugą stronę, czyli Budę. Zapierający dech w piersiach pałac i średniowieczne centrum miasta imponuje spokojem i chwilą zadumy nad mijającym czasem. Jednak wieczorem wróćmy do Pesztu. Dzielnica pełna knajp, każda kolejna coraz bardziej oryginalna. Aż dochodzimy do Szimpla Kert, sporej kamienicy z dziedzińcem, którą przed całkowitym zniszczeniem uratowała… gastronomia. Tym samym powstało unikalne miejsce wypełnione alternatywną sztuką uliczną, gdzie przedmioty, które w opinii wielu powinny znaleźć się na wysypisku, stały się inspiracją do tworzenia. Ruin pubs to domena Budapesztu, w całym mieście znajdziemy ich kilkanaście, a Szimpla Kert należy do jednego z najpopularniejszych. Jednak nie tylko dzielnica Żydowska żyje nocą. Rzeka płynąca przez miasto może stać się jego nowym centrum. Wykorzystał to prawy brzeg miasta, z którego przykład powinna wziąć właśnie Buda. Tylko uważajcie, żebyście nie popłynęli, to drogie miasto, które czyha na portfele turystów. A czy tym razem zatrzymamy się na dobrą kuchnię? Odpowiem, parafrazując dziecięcą grę „pomidor” – „paprika”. Po prostu otwórzmy butelkę Tokaja i w ostateczności skuśmy się na gulasz.

 

 

 

KIJÓW – NIE WSZYSTKO ZŁOTO, CO SIĘ ŚWIECI

Stolica Ukrainy to miasto, gdzie paleta szarości staje się najszersza jaką widziałem. Gdybyśmy jednak je wymazali, nasze oczy oślepiłoby złoto. To miasto kontrastów, gdzie bieda przeplata się z niezwykłym przepychem i bogactwem, gdzie kult religijny miesza się z tłumem turystów chcących zobaczyć „coś jeszcze”. Polacy mają to szczęście w Kijowie, że gro z nas odczyta cyrylicę, tym samym zrozumiemy, dlaczego dany punkt jest na mapie zaznaczony jako „mustseen”, jednak bez tej umiejętności Kijów zamienia się w miasto nic nieznaczących, acz pięknych punktów. Dlatego polecam Wam zwiedzanie, z przewodnikiem w dłoni, Ławry Paczerskiej, prawosławnego klasztoru, Soboru Mądrości Bożej i Monasteru św. Michała. Po sprawdzeniu punktów „obowiązkowych”, polecam ponieść sięsmaczkom, których nie spotkamy w innych miastach. Awangarda na miarę Gaudiego? Dostępna w Kijowie. Zobaczcie niezwykły park niczym z bajki o ,,Alicji w Krainie Czarów” (Aleja Pejzażowa). Najgłębsza stacja metra? „Tylko” 105 metrów pod poziomem gruntu. Na szczęście są schody ruchome! Zresztą samo metro jest niezwykle fascynujące – ilość korytarzy, skrótów i monumentalne stacje. Rozczarowuje Majdan – wyobrażenie o wielkim placu, gdzie walczono o wolność, wymazała “podziemna” galeria handlowa i krzyczący szyld polskiej marki, co najmniej “rezerwujący” na swoją własność spory kawałek placu. Jednak powoli zmierzając do tego, co nie rozczaruje, to w przejściu podziemnym przy “Galerii pod Majdanem” znajdziemy tajemnicze drzwi, za którymi na naszej drodze stanie… karzeł. Nie znając hasła nie pójdziecie dalej. A warto je znać, bo tym razem ponownie nie zawiodła mnie… kuchnia! Niejednokrotnie myślałem, że Polska kuchnia to kwintesencja kuchni wschodniej Europy. Przyznaję się do pomyłki, Kijów oferuje nam kulinarny wachlarz. Po wizycie w Kijowie oddaję Ukraińcom pierogi, jeśli mam powiedzieć, kto robi je najlepsze, to nie moja Babcia, a właśnie na Ukrainie dowiedziałem się, że poza ruskimi
i „z owocami” jest ich całe spektrum. Ponadto dla mięsożernych kuchnia ukraińska przygotowała gamę smaków. Na koniec tę ciężką kuchnię zapijemy tym, co dla Polski i Ukrainy wspólne – wódką (dla trawienia rzecz jasna). A to wszystko w delikatnie mówiąc, bardzo przystępnych cenach. Bez wątpienia Kijów może stać się kulinarną stolicą Europy Wschodniej.

 

Submit a Comment

Cancel reply