Każdy może zamieszkać w Toskanii
Ela Białkowska jest fotografką, zajmuje się sztuką współczesną. Od 20 lat mieszka we Włoszech, swoje miejsce znalazła, gdzieś na zielonych wzgórzach Toskanii, w kamiennym domu sprzed 1000 lat. – Lubię to moje podwójne życie, z jednej strony światowe, z drugiej, tu na wsi – mówi.
Od dziecka marzyła, żeby wyruszyć w podróż, za wielką przygodą. Przekonuje, że każdy może, jeśli chce. Wynajęcie tego niesamowitego toskańskiego domu kosztuje tyle co trzypokojowego mieszkania w droższej warszawskiej dzielnicy. Oprowadza nas po kamiennym budynku, który kiedyś był klasztorem. Na ścianach, gdzieniegdzie przez białą farbę próbują się nawet przebić schowane freski. Nie ma tu gipsowanych ścian, raczej naturalny harmider budynku z kilkuset letnią historią. W kuchni stoi duży drewniany stół, jeden z pokoi ma wystrój afrykański, znalazło się także miejsce na projektor i kino domowe. Przybysza zachwyca jednak chyba przede wszystkim to, że do domu przylega zrujnowany kościół, w którym można by urządzić na przykład studio, na razie w oczekiwaniu na remont, zajęły go młode kocięta.
Tu bazę ma też ‘Okno Studio’, które stworzyła 2 lata temu ze współpracownikami. ‘Okno’, bo pierwsze pomieszczenie, w którym pracowali miało szklany dach. Bialkowska wyjechała z Polski nie mając nawet nawet 20 lat. Zajmuje się fotograficznym dokumentowanie wystaw i pracy artystów. Współpracowała m.in. z Katarzyną Kozyrą.
Odkryła, że idealne miejsce dla niej to wieś. Dom jest stary i piękny, ale – jak podkreśla, stwarza mnóstwo problemów, i nie każdy chciałby w nim mieszkać.
Dlaczego Pani tu mieszka?
Zawsze dużo podróżowałam, ale tu znalazłam swój kąt. Gdy przyjechałam do Toskanii, zszokowało mnie przede wszystkim światło. Szczególnie w niektórych porach dnia. A poza tym te pagórki… Trochę przypominają Polskę, ale toskańska wersja jest po prostu piękniejsza. Kiedyś, gdy czułam jeszcze nostalgię za Polską, te pagórki mi ją przypominały.
Pociąga mnie prostota tutejszego życia. Chociaż niestety, Toskania bardzo się zmienia. Gdy ja tu przyjechałam, było wiele starych opuszczonych domów, a ludzie na wsi żyli znacznie prościej. Wcześniej mieszkałam 3 km od Montalcino, więc poznałam tamtejszą rzeczywistość, zanim okolica stała się sławna i bogata. Cały czas obserwuje i uciekam przed zmianami, dlatego teraz przeniosłam się tutaj.
Z jednej strony jest blisko do Sienny, a jednak można poczuć się jak na końcu świata.
Są tu jeszcze rolnicy, którzy tradycyjnie podchodzą do ziemi. Jeden z nich jest już stary i gdy umrze, jego ziemia zostanie sprzedana lub przejęta przez kogoś, kto inaczej patrzy na ziemie. Bo ludzie nie mają już ochoty tak się męczyć. Ale drugi z moich sąsiadów, jest młodszy, a pracuje tak jak go ojciec nauczył. Życie tutaj jest jego pasją. Wytwarza wino zupełnie naturalnie, bez chemii.
Rzeczywiście, z jednej strony, mam blisko ekspresową drogę i w ciągu 10 minut mogę się połączyć ze światem, z drugiej jednak to miejsce jest swoistą wyspą.
To jest dla mnie baza. Zarówno dom, jak i galeria Continua w San Gimignano, z którą współpracuję, co pozwala mi na życie tutaj. Oni mają też galerie pod Paryżem i w Pekinie, współpracują ze znanymi artystami. Planuję więc kupić dom w okolicy.
Mówi Pani jednak, że żeby żyć na wsi trzeba mieć dużo siły.
Rzeczywiście. Myślę, że jak będę starsza, to możliwe, że ucieknę do dużego miasta.
Aby żyć na wsi, trzeba mieć albo dużo pieniędzy, albo chęć i energię. Bo zawsze jest dużo pracy. Ale ja to lubię. Lubię to moje podwójne życie, z jednej strony światowe, z drugiej na końcu świata.
Teraz mam małe dziecko, więc spędzam tu trochę więcej czasu. Kiedyś dużo podróżowałam, przebywałam tutaj maksymalnie dwa miesiące w w roku.
Nie ma Pani domu w Polsce?
Nie, tylko w Toskanii. Czuję się Polką, ale nigdy nie czułam się szczególnie związana z Polską, jako miejscem fizycznym. Być może dlatego, że urodziłam się w Elblągu, poniemieckim mieście. Tata pochodzi z Wilna, mam – z południowej Polski. Możliwe, że dlatego, że nie czułam się związana z tym miastem, czułam, że mogę mieszkać wszędzie. Myślę, że jeśli ktoś odczuwa tęsknotę, to mieszkając za granicą niepotrzebnie cierpi. Ja tego nie czuję.
Gdy przyjechałam do Włoch, szybko zrozumiałam, ze będąc cudzoziemcem, ja muszę zrozumieć mentalność mieszkających tu ludzi. Jeśli chce się mieszkać za granicą, to to Inne musi intrygować, to ty musisz zrozumieć.
A co Panią tu intryguje?
Myślę, że czuję się tu dobrze również dlatego, że jestem tutaj obca i nie jestem Włoszką. To mi daje dużo wolności. Mam nie jako mniej zobowiązań. Od początku pozwalało mi to skoncentrować się na tym czego chciałam. Nie miałam nic do stracenia, mogłam tylko zbudować sobie coś nowego.
Co mnie intryguje? Na pewno klimat. Poza tym ja pasjonuję się człowiekiem i jego historią oraz kulturę. Tutaj to wszystko jest widoczne i dostępne. Nie jestem bogata, ale mogę sobie pozwolić sobie na życie tutaj. Ta część budynku w, której był kościół ma tysiąc lat! Żyję trochę w kolebce zachodniej kultury.
To nie jest jednak wygodne życie. W mieście wszystko jest dobrze zorganizowane i dostępne. Ale ja nie lubię zbyt łatwych rzeczy, bo wtedy zasypiam. A ja lubię ciągle mieć otwarte oczy i ciągle się uczyć.
Dużo się mówi o ekologii. Tutaj nie masz wyjścia, musisz być ekologiczne, nie możesz zatruwać natury
Nie pozwala na to sumienie, czy prawo?
Tutaj zdajesz sobie sprawę o co tak naprawdę chodzi. Jakie to ma znaczenie. Tu widzisz jak umiera drzewo. Uczysz się szacunku do wody. Tu nie ma bieżącej wody, mam duża studnię i zbieram deszczówkę.
Cieszę się, że moja córeczka rośnie tutaj, gdzie hodujemy swoje marchewki i cukinie. Zobaczy, że to co je rośnie na krzaku. a nie w supermarkecie.
Ja ją wszędzie ze sobą zabieram, praktycznie nie miałam przerwy w pracy, a nigdy jeszcze się z nią nie rozstałam. Ale nie chciałabym też, żeby znała tylko ten świat, nie chcę jej wychowywać jej pod kloszem. Chcę żeby poznawała.
Zdjęcia: Paulina Grabara
Czytaj także:
W toskańskiej posiadłości Le Fontanelle
Fontelunga – Niebo w toskańskim Foiane della Chiana
Ripostena – obitnice ukryte w słowie Toskania
PHOTO STORY: Tuscan Villages and Towns
zobacz też:
Submit a Comment