Głodny Świata
Poznajcie Filipa, podróżnika i miłośnika jedzenia, znanego jako Głodny Świata. Od zawsze ekscytowały go podróży. Uwielbiał dworce i lotniska. Kilka lat temu Filip rzucił pracę w korporacji, kupił bilet w jedną stronę do Tokio i wyruszył w kulinarną podróż dookoła świata. Nasz wywiad jest też początkiem serii zapisków Filipa z jego wyjątkowo smakowitych podróży.
Cześć, nazywam się Paulina. Jeśli masz ochotę być na bieżąco, zapraszam Cię na IG intopassion.pl.
Możesz też stać się częścią STYLISH PAPER (Gazety w formacie A3, którą wydaję KLIK po więcej informacji) i intopassion – jeśli MASZ OCHOTĘ OTRZYMAĆ NOWY NUMER STYLISH PAPER, wesprzyj projekt na patronite.pl/intopassion.
A tu znajdziecie Filipa:
Blog www.glodnyswiata.pl IG: glodnyswiata
Czy jesteś tak samo głodny świata teraz, jak na początku swoich podróży?
Zdecydowanie tak! Choć życie w podróży to też trochę pułapka – im więcej pięknych miejsc poznaję, tym każde kolejne robi na mnie odrobinę mniejsze wrażenie. Wyobraź sobie najbardziej magiczny wschód słońca, który oglądasz w indonezyjskiej świątyni Borobodur, jednym z największych obiektów kultu buddyzmu na świecie. Światło powoli pojawia się na horyzoncie na tle wulkanu i koloruje niebo, miękko oblewa wykute w piaskowcu zdobienia, wokół panuje wręcz mistyczny nastrój. Po prostu ciężko jest później zachwycić się innym wschodem słońca (śmiech)! Podobnie jest ze smakami – miałem okazję próbować wielu niebywałych dań, które poprzeczkę tego, co uważam za naprawdę smaczne, postawiły bardzo wysoko. Zachwyt zdarza się rzadziej, ale to też jest okej!
Skąd pasja do podróży, czy kochałeś podróżować od małego czy Twoja miłość zaczęła się dopiero później?
Myślę, że to przede wszystkim zasługa moich wspaniałych rodziców, którzy od małego zabierali mnie w różne miejsca – maluchem przez całą Polskę, gdy można było tylko tyle, a potem coraz dalej i dalej, aż naturalnie zacząłem podróżować sam. Może głód świata jest dziedziczny (śmiech)?
Jaki był pierwszy kraj, który odwiedziłeś, który Cię zachwycił?
Tajlandia! To tam, mniej więcej 14 lat temu, zakochałem się w Azji Południowo-Wschodniej, do której później regularnie wracałem. Jestem też prawie pewien, że gdyby nie złapany tam bakcyl do dalekich podróży, nie byłbym dziś tu, gdzie jestem – czyli żył z i w podróży.
Jak stałeś się podróżnikiem na pełen etat, czy w 100% utrzymujesz się z IG i bloga czy robisz coś jeszcze?
I tu znów wracamy do Tajlandii! Ten mój bakcyl rozrósł się przez lata do całkiem sporych rozmiarów i doprowadził do odrobinę szalonej decyzji o rzuceniu pracy i wyruszeniu w podróż dookoła świata. Zajęła mi ona rok i uświadomiła, że nie chcę wracać do starego życia i stałej, stacjonarnej pracy. Bycie w ruchu i w nowych miejscach działa na mnie niezwykle pobudzająco! To było 5 lat temu – od tego czasu mam własną firmę, prowadzę azjatyckie warsztaty gotowania, założyłem z przyjacielem butikowe biuro podróży Foodkrywcy, w ramach którego organizujemy podróże kulinarne, współpracuję z restauracjami, hotelami i organizacjami turystycznymi z różnych części świata, pokazując na blogu i w social mediach, gdzie i dlaczego warto pojechać. Zrobił się z tego niemały kombajn jedzeniowo-podróżniczy (śmiech)!
Jak zdolności z wcześniejszej pracy przydają Ci się w podróżowaniu?
Z wykształcenia jestem psychologiem zachowań konsumenckich, pracowałem w strategii reklamowej, marketingu, zarządzałem procesem wprowadzania na rynek nowych produktów, opracowywałem kampanie reklamowe – te doświadczenia są nieocenioną pomocą w kreowaniu
własnej marki oraz tworzeniu i sprzedawaniu produktów. Śmieję się też czasem, że korporacyjny sznyt jest bardzo pomocny w prowadzeniu biznesu – bo choć to podróże widać i wyglądają one ekstra, to za kulisami dzieje się dużo mniej finezyjnej pracy: negocjacji, przesiadywania przed
komputerem, dopinania budżetu i tak dalej.
Jakie cechy trzeba mieć, by z podróżowania uczynić swoją pracę?
Przede wszystkim – tak jak przy każdym biznesie – trzeba mieć dużo samozaparcia, wytrwałości i skrupulatności, bo to często drobiazgowa praca niemal na okrągło. A jeśli chodzi o same podróże, to trzeba lubić być w ruchu – jeśli dla kogoś bardzo ważna jest poranna kawa we własnym kubku albo sen we własnym łóżku, to nie dla niego. Trzeba się też pogodzić z faktem, że podróże przestaną być tylko przyjemnością, a staną się pracą, a to na wielu płaszczyznach ma swoją cenę – to nie do końca prawda, że jeśli uczynisz swoją pasję pracą, to nie przepracujesz ani jednego dnia. Prawda jest dużo bardziej prozaiczna – stracisz swoją pasję! Ustawienie tego na nowo w głowie wymaga trochę wysiłku.
A z aspektów technicznych dorzuciłbym jeszcze umiejętność szybkiego i kompaktowego pakowania (śmiech).
Ulubione miejsce na ziemi?
Trio: moje rodzinne Podlasie, Włochy (w każdej postaci!) i Bangkok.
Najsmaczniejsze miejsce na ziemi?
I jeszcze raz: Tajlandia. Za miskę kremowego tajskiego curry dałbym się pokroić! Bali – za niezwykle pyszne i ciekawe dania wegańskie oraz Hiszpania – za niekończącą się listę pysznych tapasów.
Czy zawsze lubiłeś jeść różne rzeczy? Czy masz swoje ulubione potrawy i czy są rzeczy, których na pewno nie spróbujesz?
Po prostu zawsze lubiłem JEŚĆ (śmiech). Mamy w rodzinie różne anegdoty o tym, jak prostym w obsłudze – w zakresie karmienia i jedzenia – byłem dzieckiem. Stare zdjęcia w śliniaku też nietrudno znaleźć (śmiech). Jestem w tej kwestii hedonistą, jedzenie to zawsze wielka przyjemność. Obsesyjnie lubię próbować nowych rzeczy, co znaczy, że rzadko wracam do tych samych smaków. Oczywiście są od tego pewne wyjątki – nigdy nie odmówię dobrej kawy, kawałka Pavlovej czy marcepanu!
Najbardziej zachwycający posiłek i najbardziej obrzydliwy smak, jaki pamiętasz?
Filipińskie mango prosto ze straganu – kocham! Świeże pasteis de nata, oprószone cynamonem. Obłędne ceviche w soku z marakui, które jadłem niedawno w Meksyku. A na nie? Gorąca czekolada z żółtym serem – popularna w Kolumbii, ale nigdy jej nie zrozumiem (śmiech) i smażone
tarantule z Kambodży – po prostu nie!
Kto Cię inspiruje na IG, a co/kto poza nim?
Obserwuję konta kilku zagranicznych podróżników, których nosi po całym świecie oraz podróżniczych fotografów – to głównie tam szukam inspiracji. Lubię też podglądać szefów kuchni – kilku z naszego podwórka oraz kilku ze świata. Potem łączę te inspiracje w jeden koktajl, planuję
wyjazd i ruszam przed siebie – przede wszystkim widelcem po mapie (śmiech).
Submit a Comment