Jak zmienić swoje życie – wywiad z Paolo Kastelec, współwłaścicielem Fontelunga Hotel & Villas
- Paulina Grabara
- On lipca 21, 2013
Paolo jest właścicielem FONTELUNGA Hotel & Villas. Wraz ze swoim mężem Philippe postanowili zmienić swoje życie – porzucić Londyn i przenieść się do Toskanii. Kupili dom i stworzyli kameralny hotel z doskonałą obsługą.
Przyjeżdżają do nich goście z całego świata, gdzie wieczorem przy dużym stole w ogrodzie zawiązują się przyjaźnie nie tylko na czas pobytu. W hotelu unosi się zapach pieczonego ciasta, w ogrodzie zapach lawendy. Paolo wierzy w Karmę, kocha podróżować i nie rozumie czemu ludzie kupują truskawki zimą. Lubi planować, ale nigdy nie mówi nie. Nauczył się też, żeby nigdy nie mówić nigdy. Ma 47 lat i mówi, że można być starym mając 30 i młodym duchem mając 80.
ZWIĄZEK
Jesteśmy ze sobą od 24 lat. Poznaliśmy się i mieszkaliśmy w Chelsea w Londynie. Byliśmy z dwóch różnych światów. On pracował w branży filmowej, ja w finansowej. Jest Londyńczykiem, jest bardzo Brytyjski, ale ma pasję do Włoch. Idealnie się uzupełniamy: ja jestem bardzo aktywny rano, ale chodzę spać koło 22:00. Philippe jest doskonały wieczorem – rozmawia z gośćmi – potrafi siedzieć z nimi do 2 nad ranem.
Teraz mieszkamy w małej włoskiej społeczności. Zastanawiałem się jak to będzie wyglądało. Od 17 roku życia byłem otwarcie gejem. Nie manifestuje, nie walczę, ale też się nie ukrywam. Chcę, abyśmy mieli równe prawa. Nie chcę brać ślubu w kościele czy adoptować dzieci.
Ostatnio kupiliśmy dom w Puglii – Philippe jak go tylko zobaczył od razu widział w głowie jak wygląda skończony.
DECYZJA
Zdecydowaliśmy się przenieść do Włoch, kiedy byliśmy 30-latkami. Była to totalna zmiana naszego życia. Zostawiliśmy nasze prace, rodziny, przyjaciół i rozpoczęliśmy nową przygodę.
Zwolnili mnie z banku w którym pracowałem i przez 6 miesięcy miałem zakaz pracy dla konkurencji. Dostałem dużo pieniędzy. Do dziś nie rozumiem ich decyzji. Wyjechaliśmy na 3 miesiące na wakacje na Daleki Wschód. Jak wróciliśmy, nie chciałem już pracować w bankowości. Od początku mieliśmy plan aby w okolicach 40-tki opuścić Londyn, więc po prostu przyspieszyliśmy jego realizację. Mieliśmy pomysł i wiedzieliśmy jak chcemy to zrobić. Na początku braliśmy pod uwagę Hiszpanię. Mam hiszpańskie serce. Opuściłem Włochy bo były dla mnie za małe, zbyt radykalne, katolickie.
KONCEPCJA
Wiele podróżujemy ale nigdy nie znaleźliśmy naprawdę „naszego hotelu” – albo były to urocze B&B ale nie miały usług na wystarczającym poziomie, albo piękne duże hotele.
Średni wiek gości był zbyt wysoki, było zbyt konserwatywnie. Zawsze coś nam przeszkadzało. My chcieliśmy stworzyć mały hotel z usługami na poziomie dużego. W trochę inny mniej formalny sposób.
Postanowiliśmy stworzyć pełne relaksu niebo w przepięknej okolicy. Dom, który nam się podoba. O jakim marzyliśmy. Jeśli ktoś szuka obsługi w uniformach albo mu się u nas nie podoba – niech znajdzie inny hotel. I nie jest to arogancja.
Jesteśmy odkrywcami – nie znam Włoch, ale Toskanię znam bardzo dobrze. Dlatego na naszych gości w pokojach czekają sugestie miasteczek i restauracji, do których warto się wybrać. Nie wysyłamy Klientów do winiarni bo mamy prowizje – wysyłamy ich do miejsc, które sami lubimy. Bierzemy pod uwagę jedzenie, wystrój, widok. Troszczymy się o naszych Klientów. Jeśli wyślę ich do dobrej trattorii, mogę się zrelaksować.
Uważam, że największą siłą Fontelunga są nasze osobowości.
MIEJSCE
Szukaliśmy miejsca, które jest dobrze skomunikowane. W pobliżu jest wiele dróg – chwila i jesteśmy na autostradzie A1. Kilka godzin i jesteśmy w Rzymie, z którego pochodzę.
Szukaliśmy czegoś na wsi, ale nie za bardzo odizolowanego od świata. Mieszkaliśmy jeszcze wtedy w Londynie i przylatywaliśmy co dwa tygodnie oglądać kolejne propozycje.
Najważniejszy miał być widok. Dom, który kupiliśmy był domem letniskowym rodziny z Arezzo, które oddalone jest ok. 30 minut drogi. Na włoskie standardy nie był stary – miał 200lat. Kupiliśmy go w dniu urodzin Philippe i mojej matki – 5 czerwca. Philippe kiedy zobaczył dom wiedział od razu jak on będzie wyglądał. Ja byłem przerażony co kupujemy, a potem zachwycony. Otworzyliśmy rok później. Nie mieliśmy koneksji, lokalnych kontaktów. Na otwarcie zaprosiliśmy wszystkich: burmistrza, szefa straży pożarnej. Nikt nie przyszedł. Teraz jak robimy przyjęcie przychodzą wszyscy – jest 150-200 osób. Burmistrz już wie, że sprowadzamy w tą okolicę międzynarodową klientelę, która ma dużą siłę nabywczą.
FONTELUNGA
Nie znaliśmy się na prowadzeniu hotelu. Musieliśmy się wszystkiego nauczyć. Braliśmy bardzo poważnie krytykę naszych gości. Jeśli coś nie działało to zmienialiśmy.
Chcieliśmy stworzyć dom – Philippe projektuje i jest architektem – miksuje różne elementy wystroju wnętrz. Zasada była taka, żeby sofa zapraszała, aby na niej usiąść. Wszystko działa – mamy dwa kominki, które palimy jesienią.
Łączymy projektantów, znane firmy zajmujące się designem z Ikeą. W naszym domu można znaleźć B&B Italia, Jacobsena czy Pucci. Cały czas coś zmieniamy.
Przygotowujemy posiłki – śniadanie, lunch, kolacje. Niektórzy mówią, że mamy wyższe ceny niż restauracje. Mamy lokalne kucharki, które mają doświadczenie w gotowaniu dla swoich rodzin. Korzystamy tylko z lokalnych produktów – zioła jak rozmaryn czy bazylia rosną w naszym ogrodzie. Resztę kupujemy od lokalnych dostawców, a dolina w której jesteśmy Val di Chiana znana jest jako ogród Toskanii.
Hotel musi mieć duszę – można mieć dużo pieniędzy, zrobić piękny hotel, ale mieć kiepską obsługę. Pracujemy bardzo ciężko. Jeśli moi goście są szczęśliwi wiem, że dobrze wykonałem swoją pracę.
PASJA
Podróże to nasza pasja. Podróżujemy bardzo dużo i kupujemy rzeczy w różnych miejscach. Dlatego też cały czas coś zmieniamy. Na przykład obraz i lampę przywieźliśmy z RPA, papierowego renifera z Paryża.
Wierzę w siłę opinii – jak ktoś mi mówi o jakimś interesującym miejscu, zapisuje jego nazwę i jak się tam wybieram to je sprawdzam. Inspiruje mnie Mr. and Mrs. Smith czy Tablet hotels. Zawsze sprawdzam jednak kilka źródeł więc porównuje też z booking.com.
3 listopada co roku zamykamy hotel i jedziemy w podróż. Naszą rocznicę spędzimy w Paryżu. Potem jedziemy na Halloween i gejowską imprezę do Brukseli. Tylko na 1 dzień. Następnie do Stanów i w końcu na 2 miesiące do RPA. W lutym lecę do Australii z powodów biznesowych.
PRZYSZŁOŚĆ
Mamy teraz 47 lat. Co 5 lat rewidujemy swój plan – następny raz zrobimy to w wieku 50.
Postanowiliśmy, że jak będziemy zmęczeni hotelem to go zamkniemy. Bo nasi goście by to zauważyli, a podstawą naszej pracy jest gościnność.
Submit a Comment