THE BEST OF 2018: mój instagramowy pamiętnik
Ostatni dzień roku jest zawsze dla mnie trochę nostalgiczny. Patrzę wstecz i zastanawiam się, jak go przeżyłam. Bo drugiej szansy nie ma i nie będzie. Jakie pozytywne doświadczenia zostaną ze mną na dłuższy czas? Na myśl o jakich wspomnieniach uśmiecham się sama do siebie? Pomyślałam sobie, że wrócę do stycznia 2018 roku na moim insta i spojrzę na zdjęcia, którymi się z wami dzieliłam.
Były to miłe chwile: najczęściej dokumentujące wyjazdy lub pracę, ciekawe miejsca, do których trafiałam, pyszne potrawy, które jadłam.
Które były dla mnie największymi przeżyciami i najcudowniejszymi podróżami?
Oto moja lista*
*pamiętajcie, że na bieżąco możecie śledzić mnie na instagramie into_passion, z większości miejsc możecie też przeczytać artykuły i obejrzeć filmiki na moim kanale na Youtube’ie.
I. Ferie zimowe w Hotel Spa dr Irena Eris Wzgórza Dylewskie
Magia tej przygody rozpoczęła się już w drodze dojazdowej do hotelu – lekko przyprószone śniegiem pola i białe gałęzie drzew kontrastowały z czarnymi pniami i czarną szosą – widok piękny. Sam hotel dobrze jest nam znany i bardzo go lubię o każdej porze roku. Zimą nastroju dodaje kominek i śnieg za oknem (przynajmniej w 2018). Dla mnie każda wizyta w hotelu to uczta kulinarna bo od śniadania aż do kolacji smaki rozpieszczają moje podniebienie.
II. Zachwycająca Masseria Torre Coccaro w moim ulubionym europejskim regionie Apulii
To była druga nasza podróż do Apulii – regionu, który zachwycił mnie totalnie. Chcę tam wrócić i potem jeszcze wracać, bo ta część Włoch zachwyca chłodną architekturą, białymi miasteczkami, wzgórzami, klifami. Do tego wioski rybackie (moje ukochane Monopoli), ultra zróżnicowane miasteczka (od Polignano a Mare po barokowe Lecce) i kosmiczne trulli, które porywają teren Alberobello i okolic. I na koniec a może na początek Masseria Torre Cocarro – miejsce, w którym mogłabym się zaręczyć, wziąć ślub (to już wszystko za mną), zamieszkać 😉 Na pewno w 3 najpiękniejszych miejscach, w których zamieszkałam w tym roku.
III. Mitsis Alila czyli tydzień z mężem na Rodos – kwiecień
To był złoty strzał – kupiony przez portal fostertravel.pl miał specjalną cenę w pierwszym tygodniu po otwarciu. All inclusive w wersji absolutnie lukksusowej: wszystkie pokoje miały widok na morze, do śniadania pani grała na pianinie, a w 5 restauracjach serwowane były przysmaki różnych kuchni: od aromatycznej jagnięciny po sushi ze świeżymi rybami. Po raz pierwszy podczas tego wyjazdu (nie pierwszego na Rodos) odwiedziłam miasteczko Lindos – zdecydowanie polecam.
IV. Odkrycie Casa Cook Rhodes – kwiecień
Dzień a właściwie pół dnia w odkrytym przeze mnie koncepcie Casa Cook (3 hotele w stylu boho stworzone przez guru masowej turystyki Thomasa Cooka) to perełka. Minimalistyczna architektura, oryginalny design (od tapet z ptakami w restauracji po hamaki przy barze), pyszne jedzenie i miła dla ucha muzyka – miejsce od 18-lat czyli relaks gwarantowany. Można wpaść do restauracji z tarasem, można też wynająć pokój z prywatnym basenem.
V. Majowy weekend w Łodzi
Lubię Łódź. A najbardziej lubię naszą stałą trasę – zatrzymujemy się w hotelu Andels, gdzie poza architekturą miejsca, które przepełnione jest też sztuką, urzekają mnie dwie rzeczy: basen z widokiem na łódzkie dachy (polecam szczególnie wieczorem) i śniadanie. Na lunch zawsze wpadamy na OFF Piotrkowską – jemy najczęściej w Spółdzielni lub w Drukarni Skład Wina & Chleba. Ja lubię też odwiedzić Skład Piękna lub Pan Tu nie Stał – zdarza się, że wychodzę z jakimś produktem, który mnie zachwycił.
VI. Powrót do Chanii – przełom maja i czerwca
To była podróż z rodzicami i Natalką – radość z przebywania blisko morza, zabaw na plaży, ale największa ze spacerów po pięknej Chanii. To jedno z moich ulubionych miasteczek śródziemnomorskich – piękna zatoka z latarnią, kolorowe kamienice i wąskie uliczki. Do tego grecka kuchnia w najlepszym wydaniu.
VII. Czerwcowy weekend w Hotel SPA Dr Irena Eris
Ah, jaka to była radość, kiedy po raz pierwszy odwiedziliśmy ten hotel przy pięknej, letniej pogodzie. Zabawy na placu zabaw, spacery, oglądanie koników i innych zwierzaków – plus kąpiele. Mnie w końcu udało się wejść do jacuzzi – zamiast relaksu miałyśmy dziewczyńskie zabawy.
VIII. Rodzinne wakacje na Kos
Ten rok upłynął pod hasłem 3 razy Grecja – odwiedziłam trzy greckie wyspy i każda miała swój urok. Na Kosie mieliśmy dużo szczęścia – po raz drugi wybrałam Atlantica Mikri Poli, ale tym razem wszystko było inaczej niż rok wcześniej: przydzielono nam pokój rodzinny w sąsiadującym hotelu (nie wiedzieliśmy, że dwa hotele zostały połączone) i uwaga: poza dwoma oddzielnymi pokojami mieliśmy bezpośredni dostęp do prywatnego basenu (tylko 4 pokoje tak miały). Do tego pokój położony był na wzgórzu (piękny widok), a na telefon przyjeżdżał Pan melexem, który zwoził nas na posiłki i baseny, a potem wwoził z powrotem do pokoju w tym lipcowym upale. Hotel bardzo polecam rodzinom z dziećmi – zaprojektowany w minimalistycznym stylu ma park wodny, kilka basenów dla dzieci, w tym specjalny dla dzieciaczków z mini zjeżdżalnią.
IX. Maso Corto – najlepsza praca pod słońcem czyli sierpień w górach
Wyobraź sobie, że twoją pracą jest wyjazd w najpiękniejsze góry, jakie widziałam, gdzie twoim zadaniem jest spędzanie czasu z inspirującymi i utalentowanymi ludźmi, trekkingi z lodowca, podziwianie widoków, o których wielu tylko marzy. Wspólne odkrywanie lokalnych smaków (no dobrze, ze względu na moją pracę i kilka projektów w Maso Corto czeka na mnie mniej “nowego” niż na pozostałych. Niezmiennie jednak dolina Val Senales mnie zachwyca i śmiało mogę powiedzieć, że to jedno z najpiękniejszych miejsc w Europie.
X. Powrót do Maso Corto – październik w Maso Corto
I wiecie co? Po 5 latach, będąc w pracy, jako że wybraliśmy się na otwarcie sezonu (lodowiec w Maso Corto to jeden z pierwszych otwartych dla narciarzy i snowboardzistów lodowców w Europie) powróciłam na deskę. Było trochę strachu, ale o ile więcej było satysfakcji i dumy! Jakże ja się cieszyłam! Jak dziecko. I tu przychodzi moje drugie przemyślenie: jedźcie do Maso Corto, kiedy na dole jest jeszcze ciepło, kiedy rano ruszycie na deskę lub narty, a po lunchu na rower (spokojnie, mają e-bike’i, bo jeżdżenie po górach to nie jest łatwa sprawa) lub na trekking. Polecam zaplanować Maso na 2019!
XI. Dzień w Mediolanie – październik
Ten oto dzień zasługuje na oddzielny wpis, bo do tego właśnie miejsca chciałam się wybrać od dłuższego czasu. Oto mój największy architektoniczny zachwyt – Panie i Panowie Fondazione Prada. To miejsce zachwyciło mnie pod każdym kątem: miks architektoniczny, absolutnie zróżnicowana sztuka i bar jakby przeniesiony wprost z filmu Wesa Andersona. Wrócę na pewno, choćby na kawę i po to, aby tam po prostu pobyć.
XII. Otwarcie pierwszego w Polsce butiku Chanel Beauty
Czasem dostaję zaproszenia na różne eventy – prezentacje czy otwarcia i niestety dla mojej „blogersko-infuencerskiej” kariery z nich nie korzystam. Można by było sobie zadać pytanie czemu, ale odpowiem czemu spóźniłam się po córkę do przedszkola, by uczestniczyć w otwarciu butiku Chanel Beauty w Polsce. Po pierwsze, bo był to dla mnie zaszczyt być na otwarciu – Chanel to marka, którą bardzo cenię, której kosmetyki sama z wyboru kupuję. Po drugie, bo byłam bardzo ciekawa, jak Chanel robi takie eventy (trochę „zboczenie” zawodowe). Po trzecie – bo chciałam zobaczyć jak będzie wyglądał sklep, bo Chanel jak dla mnie ze wszystkiego potrafi zrobić piękną historię. I tak też było: elegancko i stylowo. No i znów Chanel spowodowało, że się zakochałam – tym razem w okularach przeciwsłonecznych. Prawdziwe cuda!
XIII. Grudzień w Tajlandii
Koniec listopada to od lat czas, kiedy sobie myślę 3, 2, 1 … start: odpoczywamy! To moment, kiedy czuję, że polskiej pogody już dłużej nie zniosę. Dokąd wtedy? Jednym z moich ulubionych kierunków jest od lat Tajlandia. Połączenie natury, jedzenia i cen (uwielbiam tajską kuchnię). Łatwo się tam podróżuje, a to bardzo ważne, kiedy podróżujemy z dzieckiem (Natalka była z nami w Tajlandii po raz pierwszy, gdy miała 1,5 roku). Łatwo tam dolecieć (i dodam, że przy 3 osobach robi nam różnicę, czy za bilet płacimy 2000 czy 3000 za osobę). Podczas tych 3 tygodni wróciłam na Koh Kood – tam znajduje się cudowne miejsce, które po raz pierwszy odwiedziłam z rodzicami 5 lat temu – Away Koh Kood. Potem przenieśliśmy się na bardziej turystyczny i większy Koh Chang, na którym czekała mnie nagroda za wszystkie trudy i długie godziny spędzone na blogowaniu. Zostałam zaproszona wraz z rodziną do najpiękniejszej willi, w jakiej kiedykolwiek byłam – z prywatnym basenem, minimalistyczną architekturą i nowoczesnym designem wyglądała sobie z ukrycia tropikalnej zieleni na morze. To było przeżycie jak z bajki, za co dziękuję ogromnie hotelowi Sea View Koh Chang.
Rok dobiegł do końca. Dziś mamy 2 stycznia – pora zacząć pisać podróżniczą historię 2019!
Submit a Comment