2 miesiące w podróży życia
- Paulina Grabara
- On września 15, 2016
Kocham podróżować, wierzę, że to, czego pragnę jest ważne. Od 2 miesięcy jestem mamą i mimo, że mój świat się zmienił, wierzę, że można żyć w zgodzie ze sobą i być jeszcze bardziej szczęśliwym w tych pierwszych, trudnych miesiącach.
Ostatniej nocy Natalia budziła się czasem nawet co 45 minut. Raz, bo zabolał ją brzuszek, innym razem bo pomyślała, że jest głodna, ale po 3 łykach mojego mleka doszła do wniosku, że jednak nie.
Kiedy zapłakała z bólu brzuszka ledwo siedząc na łóżku, z lekko przymkniętymi oczami, powiedziałam do niej „nie płacz kochanie, mamusia Cię kocha”. Wtedy Natalka się uśmiechnęła. Wiem, że to wie, że zrozumiała. Jeden jej uśmiech, mimo niewyspania i poświęcenia, daje poczucie wielkiego szczęścia.
Zanim urodziła się Natalka nie planowałam, jak będzie. Bałam się tylko, żeby nie dopadł mnie żaden ładnie zwany Baby Blues czy po prosto depresja. Miałam nawet pomysł, aby napisać do siebie list, żebym nie truła wszystkich dookoła, ale nie zdążyłam. Przez te dwa miesiące nie byłby jednak potrzebny.
Natalię pokochałam od jej pierwszych dni. Pamiętam jak koleżanka Kasia opowiadała mi o miłości do dziecka – o tym jaka jest bezgraniczna, i że z żadną inną nie da się jej porównać.
Patrzę, jak mawia moja mama, w jej chabrowe oczy, gaworze razem z nią i mówię do niej „moja przyjaciółko”.
Czy jest łatwo? Nie zawsze. Czasem w środku nocy czuję dreszcze z zimna, innym razem, kiedy po długim dniu zbieram się do spania i naprawdę nie mam już siły, moją córeczkę właśnie boli brzuch. I nie śpimy kolejne godziny. Ale jest warto. I jest pięknie.
Uczę się swojego dziecka codziennie. Na początku nauczyłam się, że z maluchem się nie planuje. Ile razy myślałam „to teraz ją uśpię i obejrzymy sobie film”, albo „teraz się z nią pobawię, potem zaśnie, to akurat zjemy obiad”. Im bardziej planowałam, tym po prostu było mi trudniej. Był zawód, że nie mogę zrobić tak, jak zaplanowałam. Teraz, gdy staram się wykorzystać każdą chwilę, kiedy faktycznie usypia, jest dużo prościej. Coraz więcej też robię z nią – bo przecież, jeśli chcę zjeść kolację z mężem, to czemu z tego zrezygnować. Najwyżej mąż kroi jedzenie, bym mogła jeść widelcem, kiedy trzymam ją na ręku. Jeśli się chce, to się da. Wiem to na pewno.
Dziecko to nieświadomy tego egoista, który jak chce jeść to chce jeść teraz! Już! Nie poczeka nawet minuty. My i nasze potrzeby schodzą na drugi plan. Ale ważne by o siebie walczyć, walczyć o czas z najbliższymi. Ja dalej chcę zasypiać obok mojego męża, obejrzeć z nim film, czy po prostu pobyć tylko z nim. I bardzo często się udaje, choć chwile sam na sam zawdzięczamy cudownym dziadkom, a głównie mojej mamie, która pomaga jak może, a mając doświadczenie z trójką, zajmuje się wnuczką z łatwością.
Pracuję prawie każdego dnia. W zgodzie z potrzebami dziecka, nigdy nie jego kosztem. Ale to też daje mi poczucie, że mój świat to nie tylko pieluchy, karmienie i pranie. Praca zawsze była ważną częścią mojego życia, dlaczego więc z tego zrezygnować. Moja córka wymaga czujności i bycia w pogotowiu przez 24 godziny na dobę, ale przecież jest czas, kiedy śpi, który mogę wykorzystać na zrobienie ciekawego projektu. Myślę, że to też porządkuje głowę.
Kocham podróżować i nie wyobrażam sobie siedzieć w domu. Z małą Natalią w pierwszą podróż do dziadków pojechałyśmy, gdy miała 2 tygodnie. Rodzinny weekend spędziliśmy z miesięczną Natalką w hotelu Andel’s w Łodzi. Byłam z nią na wystawie, a gdy mąż poszedł z nią na spacer, po raz pierwszy od porodu pływałam w basenie. Na małe wycieczki po ulubionych knajpkach mamy i taty wybieramy się na codzień. Czasem jest to męczące, wymaga planowania, organizacji. Ale daje zwykłą radość, że dalej mogę jeść swoją ulubioną owsiankę, popływać w basenie, czy zwyczajnie posiedzieć u rodziców w ogrodzie.
I na koniec najważniejsze – staliśmy się rodziną. Dziś miłość do męża czuję nie tylko patrząc w jego roześmiane oczy, ale także spoglądając na naszą piękną córkę. A wspólne chwile, gdy we trójkę leżymy na łóżku w sypialni są bezcenne.
Save
Submit a Comment