Z Bombaju mieliśmy wyruszyć w czwartek rano.
Potem w środę w południe.
Nie, jednak o 15:00.
Jak się więc można było spodziewać, ruszyliśmy chwilę po 19:00.
– Jesteś pewna, że Ci będzie wystarczająco wygodnie? – pyta zaniepokojony Jose.
– Uwierz mi, zdarzało mi się podróżować w mniej komfortowych warunkach niż kilmatyzowany samochód z kierowcą! – odpowiadam śmiejąc się i zajmuję miejsce między nim i Mishalem. W tym samym czasie Shabir, kierowca Keilasha, którego samochodem jedziemy, pakuje nasze bagaże do środka przestrzennej terenówki.
Ruszamy w ciemną, głośną indyjską noc, a ja szybko żałuję pochopnego optymizmu.