STYLISHhotel: FUNZI KEYS/Kenya
- stylish travellers
- On grudnia 14, 2014
(ENGLISH) ‚Kupić kawałek raju to odpowiedzialność. Próbujemy wykorzystać go w jak najlepszy sposób. Czujemy, że możemy mieć wpływ na świat, zrobić różnicę’ – mówi współwłaścicielka wyjątkowego hotelu Funzi Keys, matka 4 dzieci.
Jedziemy wzdłuż popularnej Diani Beach. Jest przed północą. W Ukunda wciąż gwar. Drogi nie są najsilniejszą stroną Kenii, po kilkudziesięciu minutach skręcamy w gęsty las palmowy. Kiedy dojeżdżamy do końca drogi niebo od wody odróżniamy tylko dzięki gwiazdom. Idziemy po drewnianym mostku do łódki. Ten fragment, gdy przez około 15 minut siedzimy na łódce, gdzie są kurtki i koce, obok nas lasy namorzynowe, a nad nami gwiazdy, to początek pięknego doświadczenia, jakie zapewnia Funzi Keys.
Z łódki mimo nocy widzimy piękną plaże i rozrzucone wśród tropikalnej roślinności domki, oświetlone ciepłym światłem. Główny budynek, willa z krytym strzechą dachem stoi po środku, tuż obok drewnianego pomostu, obok którego cumuje jacht. W długim przewiewnym stroju wita nas mężczyzna – mówi że jest lokajem, bagażowym i kelnerem. I to on zaprowadzi nas do pokoju.
Nasza willa znajduje się w pierwszej linii brzegowej – dzięki oknom z drobnej siateczki możemy patrzeć na ocean i piękną roślinność. W pokoju czeka na nas posiłek – rozpływające się w ustach carpaccio wołowe z parmezanem i krewetki królewskie. Do tego butelka szampana – ‚znacie szampana?’ – pyta nasz lokaj. To na powitanie.
Kolejnego ranka postanawiamy wstać wcześniej – niewiele spałyśmy przez ostatnie dni, ale zgodnie twierdzimy, że żal nam czasu. Chcemy doświadczać dalej.
Śniadania serwowane są w głównej willi – pięknie wtopiona w zieleń na parterze gości sofy i kanapy dla zmęczonych słońcem. Tu też znajduje się bar, w którym krząta się uśmiechnięta obsługa. Wnętrze wypełnia stara drewniana łódź, drewniane meble. Łatwo dostrzec wiele misternych detali: rzeźbione drewniane skrzynie, rzeźby, nawet ściany mają wyryte roślinne wzory. Część rzeczy robiona była na zamówienia, część zakupiono w licznych sklepach ze sztuką i rzemiosłem.
Pora na śniadanie – do wyboru mamy jogurty, jajka z różnymi dodatkami, świeże owoce. Podczas posiłku podchodzi do nas właścicielka – pochodzi z Kolumbii, ale już jako nastolatka z ojcem Ambasadorem mieszkała w Kenii. Dziś z mężem i 4 dzieciaków mają tu swój kawałek raju. Ziemię i dom na Funzi kupili wiele lat temu – pracując i mieszkając najpierw w Nairobi potem w Mombassie był to ich dom weekendowy. Znajomi przekonali ich do zbudowania kolejnych bungalowów – od 10 lat Funzi Keys przyjmuje gości. Starszy syn, 24-latek, rośnie na bystrego managera z naturalnym talentem. Wiedzę zdobywał w Szwajcarii, doświadczenie w hotelu w Meksyku.
Dziś w Funzi Keys do wyboru jest 9 willi nad samym morzem i 8 kolejnych w drugiej linii, z widokiem na morze. Wszystkie zbudowane są z kamienia, a zamiast szyb w oknach znajduje się siatka. Nie ma zamykanych drzwi, mimo to czujemy się bardzo bezpiecznie. Wewnątrz willi znajduje się drewniane łoże z baldachimem i drewniany kajak- służy jako swego rodzaju stół. Jacuzzi znajduje się przy samym oknie w części dziennej – pozwala to na kąpiel z widokiem na morze, prywatną plażę i tropikalną roślinność.
Podczas śniadania pytani jesteśmy o menu na lunch i kolację – mamy do wyboru zupę, drugie danie i deser – wszystko przyrządzane z najświeższych produktów. Chłodniki są wyśmienite – z ogórka, marchewki czy pomidorów. Doskonale smakują też owoce morza – kalmary, krewetki królewskie. Wszystko lekkie, świeże. Porę na lunch czy kolację możemy wybrać sami. Zjemy przy basenie – nie obowiązują nas specjalne stroje. Kolacje przy świecach serwowane są przy basenie lub na plaży.
Zachwyca basen – niebieska mozaika, turkusowa woda. Spory, o nieregularnym kształcie. Mnie najbardziej podobają się krzewy przy basenie z białymi i amarantowymi kwiatami. Czasem spadają do wody i tworzą bajeczne, kolorowe obrazy. Wokół leżaki, porozstawiane w taki sposób, aby zagwarantować kameralną atmosferę. Basen i morze dzieli wąski pas gdzie znajdują się leżaki i stoliki.
Mimo odosobnienia hotelu i jego położenia na wyspie jest co robić. Pierwszego dnia płyniemy na krótką wycieczkę kajakiem. Pod nami rozgwiazda, dalej las namorzynowy. Piękna natura jest wszechobecna. Kolejnego dnia hotelowa łódka zabiera nas także na ‚prywatną wysepkę’, która pojawia się i znika – 2 minuty łódką, a wokół nas tylko woda. Na białym piasku rozkładane są specjalnie dla nas dwa baldachimy, które chronią od słońca. Wygodne poduchy gwarantują cudowny relaks. Do tego wszystkiego wraz z nami przyjeżdża lodówka pełna chłodzonych napoi – tak w Funzi Keys rozumie się dbanie o potrzeby Klienta.
W hotelu czujemy się jak w posiadłości u znajomych znajomych. Domowy klimat, brak recepcji, wszechobecna rodzina, która podsunie pomysł na spędzenie po południa, ale która w żaden sposób nie krępuje.
Co nam się podobało:
– droga do hotelu tylko łódką albo samolotem
– brak recepcji i standardowych rozwiązań hotelowych (typu stałe menu w restauracji),
– wyjątkowo dyskretna obsługa
– prywatna plaża przed willą
– bungalowy rozmieszczone na dużym terenie, co daje wrażenie przestrzeni i dużej prywatności
– brak klasycznych drzwi i okien (zamiast tego siatki), paradoksalnie daje to poczucie dużego bezpieczeństwa
– dopasowywanie się do preferencji gości (pobyt może być aktywny, ale może też być bardzo leniwy)
– „znikająca” plaża i cała otoczka: łódka, przygotowane wcześniej miejsca do leżenia, lodówka z napojami, ty decydujesz jak długo zostajesz
– przestronne wille
– jacuzzi z widokiem na ocean
– stara łódź w pokoju służąca jako stolik
– posiłki serwowane na zewnątrz, luncze przy basenie, a kolacje na plaży
– kwiatowe „śmieci” w basenie
– cudowna harmonia tego co zbudowane przez człowieka, z tym co dała natura
Zobacz także:
Instagram story – Funzi Keys Kenya part 1
Instagram story – Funzi Keys Kenya part 2
Submit a Comment