Poggio ai Santi/Toskania
(ENGLISH) Od bramy wjazdowej Poggio ai Santi jest wszystkim za co kocham Toskanię. Wspaniałe wzniesienia, winorośl, pinie, modrzewie, drzewka cytrynowe i fioletowe irysy. Zapach rozmarynu, lekko zamglone powietrze i niesamowite zachody słońca. Poggio ai Santi dodatkowo oferuje widok na Korsykę.
Przyjeżdżamy około godziny 20:00. Chwila przed zachodem słońca to najpiękniejsze światło. Zostawiamy więc w pośpiechu nasze torby w uroczym apartamencie z prywatnym tarasem i ruszamy do Vintage Baru.
Słońce maluje niebo ostrymi barwami. Wewnętrzna część baru jest wypełniona ciekawymi przedmiotami, a ogród stolikami. Pierwszy cudowny detal pojawia się podczas przyniesienia karty, która znajduje się w środku używanej książki. Taki szczegół, a powoduje uśmiech na naszych twarzach.
Po cudownym zachodzie słońca i delikatnym smaku wina udajemy się na kolację. Restauracja Il SALE znajduje się w dawnym domu rodzinnym właścicieli Poggio ai SANTI – Francesci i Dominique’a: duże drewniane stoły i mniejsze stoliki kameralnie usytuowane przy oknach lub w rogach, konik na biegunach, pianino czy biblioteczka. To wszystko tworzy doskonały wstęp do tego, co w restauracjach najważniejsze – jedzenia. Szefem kuchni jest pochodzący z Lucci, wychowany w Newadzie Timothy Magee. Krótka karta dań sugeruje, że w restauracji liczy się jakość, a nie ilość. Jej podstawą są warzywa i zioła pochodzące w większości z własnego ogrodu. Pytamy o rekomendację i obie decydujemy się na tuńczyka. Jest lekko różowy w środku, otulony delikatną pianką. Magda próbuje deseru i z uśmiechem mówi, że jest wyśmienity.
Pierwsze wrażenie z Poggio ai Santi to wspaniałe zagospodarowanie przestrzeni. Dziś hotel – agroturystyka to kiedyś dom rodzinny. Dbająca o każdy detal para (ona harda, uśmiechnięta Włoszka, on ciepły i opanowany obywatel Monte Carlo) kilka lat temu zamieszkała nieco w dole wzgórza. Dodatkowo na obszernej ziemi pojawiło się kilka apartamentów i wolno stojąca jednopokojowa willa z prywatnym tarasem i widokiem, za który kochamy Toskanię.
Ponadto wtopiony w zieleń basen, liczne tarasy i mniejsze zaułki ze stoliczkami i krzesełkami czy też ławkami, gdzie możemy w ciszy cieszyć się pięknem świata.
Hotel – agroturystyka tworzą atmosferę domu przyjaciół, a właściwie znajomych znajomych. Czujemy się swobodnie, możemy przejrzeć liczne albumy i poczytać książki – wszystko zachęca do używania, nie jest typową dla wielu hoteli wystawką, która ma jedynie ładnie wyglądać. Poza tym mamy wrażenie, że Ci znajomi nam dobrze radzą, o cokolwiek nie zapytamy. Plusem jest, że nie starają się być częścią naszego dnia, naszej wycieczki. Współistnieją w tej samej przestrzeni, z czego można skorzystać, tak jak my – pytając o uroczą wioskę, która zachwyci nas w drodze do północnej Toskanii. Finalnie Lerici jest największym odkryciem wyjazdu.
Kolejnego dnia budzi mnie śpiew ptaków – pogoda jest wystarczająco piękna, aby już przed 8 rano w koszulce na ramiączkach wyjść na taras przed domek i chłonąć świat wszystkimi zmysłami. Potem śniadanie – siadamy na tarasie przy drzewku cytrynowym. Widok jest zachwycający, a smak oliwy, szynki parmeńskiej i aromat porannej kawy magiczny.
Polityka hotelu nie sprzyja rodzinom z dziećmi: z jednej strony odpowiada za to ukształtowanie terenu, z drugiej strony dbanie o innych gości, którzy przyjechali się wyciszyć i zrelaksować. Dzieciaki to wiele radości, ale jedno dziecko jest w stanie zakłócić spokój nad basenem czy w restauracji wspaniałe dźwięki śpiewających ptaków czy szumu drzew.
Z pewnością jednak można zwrócić się do właścicieli z chęcią przyjazdu całą rodziną – możliwe, że wskażą dogodny termin z mniejszą ilością gości lub umieszczą nas w domku na uboczu. W Poggio ai Santi nie ma też dużych eventów czy grup – to wszystko z dbałości o jakość czasu, który spędzają tu goście.
Poggio ai Santi to także prawdziwie ekologiczna działalność wykraczająca poza sam hotel i restaurację. W recepcji możemy zakupić wytwarzane przez rodzinę produkty, takie jak oliwa czy wino (smakuje doskonale, bo testujemy je wcześniej w barze). Najważniejszy jest sam produkt, zanim zostanie przetworzony. Francesca opowiada nam też o programie, w którym bierze udział, który przysyła na staż ludzi w różnym wieku – oni często zagubieni, szukający swojej drogi, nie tylko zawodowej ale przede wszystkim życiowej, mogą liczyć na solidną dawkę pozytywnej energii.
Co nam się podobało:
– dużo kameralnych miejsc, zaplanowanie przestrzeni, które w każdym miejscu daje szansę, aby cieszyć się obszarem i naturą
– ekologiczne podejście, osoby w kuchni zrywające cytryny z ogródka, produkcja własnej oliwy i wina
– restauracja z przeuroczo zagospodarowaną wnętrzem z małym menu – świeży tuńczyk był naprawdę smaczny
– poczucie, że jesteśmy w domu u znajomych znajomych, z czego wynikają same korzyści
– liczne gazety, książki i albumy, które możemy przejrzeć
– przyjemnie zaaranżowana przestrzeń przy basenie
– piękny widok na toskańską zieleń, morze i Korsykę
– piękny i zadbany ogród, w zaułkach którego możemy spędzić cudowne leniwe chwile
– konie i osiołki
– lokalizacja hotelu w pobliżu regionu winnego Bolgheri i popularnej wśród Włochów zatoki Barrati
TEKST I ZDJĘCIA: Paulina Grabara
Submit a Comment