W poszukiwaniu Turcji w Turcji
Turecka Riwiera to raj podróbek. Po tygodniu obserwowania turystów buszujących po sklepach i patrzenia na wszechobecne hasło bazaar nasunął mi się wniosek, że celem wycieczek na Turecką Riwierę są często zakupy na targach, gdzie można znaleźć podróbki znanych europejskich marek.
Tekst i zdjęcia: Karolina Sakowicz
MEKKA BAZARÓW
Mój hotel, położony na obrzeżach historycznego miasteczka Side, wraz z dziesiątkami innych tworzył rozległy kompleks z zapleczem usługowym. Nad samą plażą była promenada z barami, a wzdłuż głównej drogi ciągnęły się sklepy z pamiątkami i ubraniami. Szczególnie te ostatnie cieszyły się dużą popularnością. Jak spacer po śniadaniu, to czemu nie do centrum handlowego? Można było upolować tam torebki, dżinsy czy skórzane kurtki, w dodatku z metką Chanel czy Calvin Klein. Co z tego, że sfałszowaną. Dobra jakość i możliwość (a nawet konieczność) targowania się wszystko rekompensowały.
Jak się potem okazało, tego typu sklepy ciągnęły się aż do zabytkowej części Side. Gdy więc jechałam obejrzeć pozostałości po starożytnych Rzymianach, przez 25 minut drogi podziwiałam widoki kolejnych hoteli, mini bazarów i kupujących pamiątki turystów. Na szczęście na terenie ruin nie było komercyjnie. Wręcz przeciwnie – zero sklepów, a zwiedzanie odbywało się na własną rękę. Można było spacerować między dawnymi posiadłościami miejskimi, wypatrywać kawałków mozaiki na ziemi, albo po prostu popatrzeć na rzymski amfiteatr oraz ocalałe fragmenty murów miejskich i próbować wyobrazić sobie, jak mogło to wyglądać dwa tysiące lat temu.
W POSZUKIWANIU TURCJI W TURCJI
Ta krótka lekcja historii była wzbogacająca, jednak najbardziej ciekawiła mnie zwykła turecka codzienność. Pojechałam więc autobusem spod hotelu do pobliskiego Manavgat. Jak na spore miasteczko przystało, tam też codziennie funkcjonował bazar z podróbkami. Na głównej ulicy w centrum – sklepy ze złotą biżuterią i pamiątkami, restauracje w bardziej europejskim stylu. To gdzie ta autentyczna Turcja?
Wbrew pozorom nie tak daleko, trzeba się tylko rozglądać. Można zauważyć, że dużo Turków spędza swój wolny czas w kawiarnianych ogródkach, przegryzając coś słodkiego lub wystawiając twarz do słońca. Gdy skręcimy w boczne uliczki, zobaczymy sporo małych warsztatów samochodowych, sklepów gospodarstwa domowego, jak i ulicznych barów serwujących tradycyjny kebap czy çorbę (zupa na bazie soczewicy). Gdy spojrzymy do góry to przekonamy się, że na każdym balkonie wisi pranie, a z dachów niektórych domów wystają pręty (gdy dom jest niedokończony, odprowadza się mniejszy podatek).
Błądząc po zakątkach Manavgatu natrafiłam na przykład na piekarnię, gdzie panowie akurat wykładali świeże pieczywo i wyrabiali nowe ciasto, a także na lokalny targ spożywczy. Warzywa i owoce sprzedawały tam pulchne Turczynki w kolorowych chustach na głowie. Były też stoiska z bakaliami ułożonymi w ogromne stosy (nigdy nie widziałam tylu fig i suszonych śliwek na raz), oprócz tego przyprawy, nabiał. Tylko turystów nie było.
Submit a Comment