Zabiegana indyjska żona
–Wiesz, tutaj kobiety nie otrzymują zazwyczaj wykształcenia wystarczającego do pracy. Nawet jeśli, tak jak moja żona, skończą odpowiednią ilość klas i mogą pracować np. jako nauczycielka, w naszym mieście nie zarobią więcej niż 3-5 tys. rupii (ok. 180 – 300 zł) miesięcznie. Szkoda zachodu za takie pieniądze. Poza tym, Ankita jest całymi dniami zajęta z powodu obowiązków domowych. – kończy Kuldip. O ile poprzednie argumenty do mnie całkowicie przemawiały, o tyle ten wywołuje na mej twarzy lekko pobłażliwy uśmiech.
W rodzinnym domu Kuldpia spędzam trzy dni. Mieszkająca tu rodzina liczy sobie sześciu członków: mojego 30letniego znajomego i jego 22letnią żonę; 28letniego młodszego brata, który pół roku temu wrócił po kilkuletnim pobycie w Anglii; rodziców i babcię, która raz w roku przyjeżdża z pobliskiej wioski z dwumiesięczną wizytą. Żadna z kobiet nie pracuje i nigdy nie pracowała zarobkowo (mama ma 47 lat, babcia około 70); ojciec pracuje dorywczo jako pośrednik nieruchomości, jednak od około 2 lat na rynku stagnacja, więc pracy brak – ciężar utrzymania domu spoczywa na barkach dwóch braci. Mihir, młodszy z nich, od powrotu do domu nie pracuje, czekając na nową wizę do Wielkiej Brytanii, gdzie zajmuje się opieką nad osobami starszymi a także szkoleniem innych opiekunów. Kuldip jest przewodnikiem turystycznym z dużym doświadczeniem w pracy z różnymi organizacjami pozarządowymi, w ramach których działał po fatalnym w skutki trzęsieniu ziemi, które dotknęło ten rejon w 2001 roku. Na brak pracy w sezonie raczej nie narzeka, jednak odczuwa ciążącą na nim odpowiedzialność utrzymania rodziny. Ankita jest młodą, inteligentną i pełną energii dziewczyną – dość naturalnie na usta ciśnie mi się pytanie, czy nie łatwiej byłoby wszystkim, gdyby ta znalazła pracę.
Styl życia i pozycja kobiety w indyjskiej rodzinie, jak wszędzie indziej, zależy od kilku różnych czynników, m.in.: miejsca w rodzinnej hierarchii; charakteru mężczyzn, z którymi mieszka; kasty, z której się wywodzi; sytuacji ekonomicznej i społeczności, w której żyje. Słyszy się całe mnóstwo historii o tłamszonych, wykorzystywanych i nieszczęśliwych pannach młodych, które opuściwszy po ślubie dom rodzinny i przeprowadziwszy się do domu męża przeżywają koszmar. Jestem w to w stanie łatwo uwierzyć, szczególnie jeśli mowa o biednych konserwatywnych środowiskach, w których a) teściowe po latach zniewag i upokorzeń mogą się teraz odegrać i wyżyć na Bogu ducha winnych synowych; b) niewiele jest możliwości pracy zarobkowej, więc mężczyźni spędzają dnie leniwie sącząc chai przy jednym z przydrożnych stoisk, a wieczory upajając się tanim alkoholem, który dodaje im animuszu i jest powodem niezliczonych przypadków przemocy domowej. Podczas gdy ci plotkują i obserwują przejeżdżające samochody, kobiety: sprzątają; gotują; noszą wodę; zbierają chrust przy tej samej drodze, przy której herbatą raczą się ich mężowie; zajmują się dziećmi.
Na szczęście jednak, Ankita żyje w zupełnie innej rzeczywistości. Jej małżeństwo nazwalibyśmy aranżowanym (choć ja ten typ nazywam „przedstawionym”, o czym napiszę w osobnym artykule), ale nie sposób nie zauważyć i odczuć, jak bardzo młodzi się kochają i jak pozytywna jest dynamika wszystkich pozostałych relacji w rodzinie. Dziewczyna wstaje codziennie około 8:30-9:00, odświeża się i chwilę później zaczyna korepetycje, których udziela dwa razy dziennie, 6 dni w tygodniu – soboty również są dniem nauki i pracy. Teoretycznie ma po pięciu uczniów, jednak ja widziałam po 2 lub 3. Za swoją pomoc dostaje od każdego 200 rupii miesięcznie (w Ahmedabadzie zarabiała po 500 rupii), choć czasem zdarza się, że nie zapłacą, jednak Ankita się o płatność nie upomina – od pieniędzy, jak mówi, ważniejsze są dla niej rozwój i zadowolenie dzieciaczków. Po skończonych zajęciach trochę pozamiata lub pomoże w kuchni, po czym zamyka się w sypialni, włącza telewizor i ogląda jakiś program, rozmawia z mężem lub gawędzi przez telefon (wszystkie przyjaciółki i rodzina mieszkają w oddalonym o kilka godzin drogi Ahmedabadzie, z którego dziewczyna pochodzi). Około południa schodzi na dół (wraz z mężem i szwagrem zajmują pierwsze piętro domu jednorodzinnego), żeby pomóc teściowej i babci w ugotowaniu lunchu. Babcia zdążyła już zapewne obrać warzywa, które Ankita pokroi i odpowiednio przyprawi, może zajmie się też przygotowaniem drugiego dania. W tym samym czasie teściowa szybko i sprawnie wrzuca na specjalny palnik kolejne chapati lub rotla, chlebki naprzemiennie jedzone do każdego posiłku. Cała rodzina zejdzie się na wspólny posiłek, po czym brudne naczynia wylądują w kuchni, a posilone ciała na łóżkach lub posłaniach – czas na odpoczynek. Niektórzy pójdą spać, inny będą oglądać telewizję. Zazwyczaj chwilę później któraś z kobiet puści pranie, może Ankita podjedzie na targ warzywny po zakupy. Do wieczora kuchnia zostanie ogarnięta, podłogi i podwórze zamiecione, pranie złożone. Około 20:00 kobiety znowu wylądują w kuchni gotując kolację, na którą cała 6 zasiądzie w salonie przed włączonym telewizorem. Pogawędzą, pośmieją się, przedyskutują plany na kolejny dzień i rozejdą się do swoich sypialni. Oczywiście – nie śledziłam żadnej z kobiet non-stop, nie rozumiem też języka gudżarackiego, więc może coś mi uciekło, jednak tak z grubsza wyglądają dni mojej nowej znajomej i innych kobiet tej rodziny.
Tak, w porównaniu do indyjskiej żony klasy średniej, Ankita ma dużo obowiązków domowych – nie ma kucharza, brak sprzątaczki czy gosposi. Choć prawda taka, że wiele z tych kobiet, które mają jedynie obowiązki towarzyskie, też narzeka na brak czasu…
Jednak ja porównuję tę sytuację z polską żoną, którą obserwowałam całe życie – moją mamą. Kobietą, która praktycznie całe swoje życie pracowała na dwa etaty, przed, pomiędzy i po których sprzątała dom, robiła zakupy, gotowała i wychowywała niesforne dziecko. Nie miała pomocy służby, ani starszych kobiet z rodziny. Nie miała też czasu na poobiednie drzemki, godziny spędzone na telefonie lub przed telewizorem.
– Poza tym, Ankita jest całymi dniami zajęta z powodu obowiązków domowych. – kończy Kuldip, a ja po raz pierwszy w życiu bardzo wyraźnie odczuwam, pod jakim ciężarem przez całe życie uginała się moja mama. Na ustach rysuje mi się lekko pobłażliwy uśmiech, głowa pulsuje, a serce zalewa dozgonna wdzięczność.
Submit a Comment