BERLIN I love you!
- Paulina Grabara
- On czerwca 11, 2013
BERLIN. „Tam każdy mówi jaki jest super, co potrafi, kogo zna… a potem okazuje się to mocno przesadzoną historią”, „Berlin to moje miasto, to ja”, „Najtańsze życie na super poziomie”, „Najbardziej kreatywni ludzie”. Awangardowe butki i concept story, świetne galerie i muzea, doskonałe restauracje. Miks wolności, luksusu, kreatywności, lekkości bytu. Dla mnie to miasto, w którym nic nie musimy, ale chcemy. Możemy.
Paulina Grabara
INTOpassion.com
Księgarnia DO YOU READ ME, kawiarnia w starej, rozpadającej się kamienicy, w której w butelkach po winie wstawione są świeczki, a starsze osoby spotykają się, aby tańczyć w parach. Latem na zewnątrz można przesiedzieć kilka godzin w pięknym ogrodzie popijając prosecco i jedząc niedzielne śniadanie. Mesieur Vong – wietnamska restauracja, w której, jeśli tylko nie odstraszy nas kolejka, zjemy serwowany w miskach makaron z kaczka w curry. Warto poczekać, nawet w mroźny dzień, który mam nadzieję w najbliższym czasie nam nie grozi. Galeria C/O w starej szkole, gdzie sala gimnastyczna zapełniona jest zdjęciami kultowych fotografów. Quarier 206, gdzie w outlecie na parterze można wygrzebać świetne buty Lanvin czy Jimmy choo w okazyjnej cenie. Klimat monumentalnych hoteli jak Ritz i Kempinsky oraz concept storów z ciuchami Demeelemester czy Margieli. Sklep Acne i leżaki nad rzeką na Insel Museum. Za każdym razem wracam z jeszcze większa radością.
Agnieszka Lichnerowicz
Reporterka Radio Tok Fm
Nie da się odbudować zburzonych kamienic i przywrócić czaru przedwojennej architektury. Długo będzie trzeba czekać aż soc-bloki z lat 70-tych i 80-tych same się ze wstydu i starości zapadną. Paryżem, czy Rzymem Warszawa więc nie będzie. O Atenach, nawet głupim żartem, nie wspominając.
Ale, tuż za miedzą, mamy za czym wzdychać i czym się inspirować. Bo nie pałacami, czy katedrami Berlin wzrusza i porusza.
Pamiętam raczej taki sklepik, który sprzedaje wyłącznie formy i foremki do pieczenia ciasta. Jest, jeśli dobrze pamiętam, tuż obok małej restauracyjki, która za przyzwoitą cenę karmi pizzą pachnącą drewnem. I można usiąść na zewnątrz, nie wdychając spalin i nie przekrzykując się z wielopasmowymi autostradami.
Kiedyś trafiłam na księgarnię, która sprzedaje tylko i wyłącznie kryminały. Moje królestwo z marzeń. To musiało być gdzieś w okolicach modnego Kreuzberga, bo pamiętam, że po wyjściu trafiliśmy na jarmark, gdzie nęciły kiełbaski, naleśniki, gofry i coś hinduskiego i tureckiego i aż się w głowie kręci. Szczególnie po Mohito, albo lepiej, po owocowej sangrii. Pamiętam dobrze, bo strasznie kłóciliśmy się o Biennale pod polityczną batutą Żmijewskiego.
Berlin kojarzy mi się z małymi sklepikami i knajpkami, do których chce się zaglądać i dziwować: czego to ludzie nie wymyślą, albo zachwycać, jaką mają wyobraźnię. Miasto ich inspiruje, oni inspirują miasto. Można nawet odnieść wrażenie, że to przestrzeń nie banków, samochodów, czy urzędników, ale dla mieszkańców właśnie. Żeby nie siedzieli w domach. A Paryż, choć piękny, bywa arogancki. Praga – przypomina muzeum, albo wystawę dla turystów. A Berlin jest… po to by jeść, oglądać i poznawać.
Piotr Wodkiewicz
Zalando Public Relation Poland and United Kingdom
Bardzo lubię Berlin za jego otwartość i artystyczny klimat. Każdy rejon tego miasta przypomina mi inną stolicę europejską. W niektórych rejonach Mitte możesz poczuć się jak w Sankt Petersburgu z uwagi na monumentalizm architektoniczny muzeów, w Charlottenburgu można znaleźć paryski urok, a w okolicach Potsdamer Platz poczujesz się jak w Nowym Jorku.
Berlin ma bardzo dużo zielonej przestrzeni, co sprzyja organizacji różnych ciekawych eventów kulturalnych i sportowych. Lubię jeździć metrem, które jest czynne nawet 24 godziny na dobę w weekendy. Dzięki temu mogę wrócić bezpiecznie do domu. Jeżeli chodzi o modę, Berlinowi bardzo daleko do stolic, takich jak Paryż czy Londyn, ale jest w nim potencjał. Dzięki łatwemu przepływowi idei i mieszance dusz artystycznych z całego świata stolica Niemiec może w przyszłości zostanie doceniona jako przynajmniej regionalna stolica mody.
Katarzyna Czubak
Redaktor naczelna kimono.pl
W Berlinie byłam raz, ale to wystarczyło, żeby zakochać się w tym mieście totalnie. Może też dlatego, że mnie zaskoczyło. Spodziewałam się kompletnie czegoś innego. Przyzwyczajona do Wiednia, również Berlin uporządkowałam sobie w głowie jako „poprawne” miasto z przysłowiowym niemieckim porządkiem i przeświadczeniem, że żyjesz w muzeum. A w rzeczywistości to tętniąca życiem wielka metropolia, która za każdym rogiem czeka na ciebie z niespodzianką. Chociaż to jednak straszna kicha, kiedy na słynnej Unter den Linden jedyną opuszczoną i zaniedbaną ruderą jest budynek należący do Ambasady Polski.
Anna Matyjewicz
INTOpassion.com
Przede wszystkim za wszechobecną sztukę uliczną – plakaty, graffiti, rysunki znanych i nieznanych artystów. Całe miasto aż kipi od ilość muzyki i sztuki. Lubię Berlin za niezobowiązujący luz przejawiający się głównie w stylu życia i modzie. Moje ulubione dzielnice? – Kreuzberg za urokliwe ulice z licznymi fantazyjnymi knajpkami, a także Prenzlauer, w którym królują moje ulubione second handy. Aby polubić Berlin należy zdecydowanie zboczyć z wyznaczonej trasy i skręcić w zupełnie inną ulicę, wtedy tak naprawdę poznajemy zakamarki stolicy Niemiec – czyli to, co w tym mieście najpiękniejsze!
Marta Krupińska
Dziennikarka współpracująca z różnymi tytułami, m.in. VIVA MODA i HOT
Kocham Berlin za to, że jest multikuturowy i multikolorowy. To miasto, które nigdy mi się nie znudzi. Uwielbam wyluzowany klimat i śniadania na Prenzlauer Berg, pchle targi, otwarte do późna knajpy na Kreuzbergu. Z drugiej strony inspiruje mnie eleganckie Mitte z szykownymi butikami i galeriami. Za każdym razem odkrywam Berlin na nowo, poznając nowe, fascynujące miejsca i zakątki.
Sylwia Zaręba, blogerka Shiny Syl
Czy może być coś wspanialszego od miasta, które można zwiedzać z zimnym piwem w ręku? Po drodze mijając kontrastujące ze sobą nowo wybudowane wille i squoty; eleganckich biznesmenów oraz wytatuowanych mężczyzn z pomalowanymi oczami; luksusowe butiki i ogromne secondhand’y; galerie sztuki i niesamowite dzieła grafficiarzy. Berlin to miasto przeciwności, które w jakiś dziwny nieznany mi sposób łączą się, tworząc bardzo inspirującą i tętniącą życiem metropolię.
Magda Bębenek
Podróżniczka, dziennikarka i blogerka publikująca jako Magu Bee
Synonimami Berlina są dla mnie różnorodność i ekspresja. Najprawdopodobniej dlatego, że praktycznie wszyscy moi znajomi, którzy tam mieszkają są muzykami, filmowcami, malarzami, pracownikami społecznymi. Berlin jest miejscem, w którym w dwa dni w jednym mieszkaniu byłam w stanie doświadczyć więcej stylów życia i bycia, niż w innych miastach w trakcie tygodni pobytu. Weganizm, squatting (zajmowanie i zamieszkiwanie w opuszczonych budynkach lub/i tworzenie w nich ośrodków kultury), dumpster diving („nurkowanie w śmietnikach” – np. przy supermarketach, które wyrzucają duże ilości nadającego się do spożycia jedzenia czy restauracjach, które po zamknięciu wystawiają niesprzedany towar przed lokalem), stare fabryki przejęte przez artystów i podzielone na różnorodne atelier i galerie sztuki… Uwielbiam klimat tego miasta i fakt, że z każdym pobytem poznaję naszą rzeczywistość z zupełnie mi odległej perspektywy.
Czytaj także:
Submit a Comment