Ten numer pojawił się z małym opóźnieniem, bo gdy nadeszła wojna, nie miałam serca zajmować się pisaniem o podróżach. Ale nadszedl czas, gdy poczułam potrzebę zrobienia STYLISH’a dla siebie i dla Was, I tak wiosenny numer zabiera nas w podróż – na początek na Ukrainę.
Być bliżej nieba. Bliżej siebie. Bliżej rodziny i przyjaciół. Bliżej pasji. W zimowym numerze zabieramy Was w piękną podróż. Zapraszam w imieniu wszystkich, którzy tworzyli ten numer.
Która to już nasza wspólna jesień? Chyba szósta, bo pierwszy, cudziutki STYLISH PAPER powstał latem 2015 roku! Przez te lata (i wcześniejsze) odwiedziłam wiele miast, krajów, wysp. Zakochiwałam się w kolejnych miejscach, ale nie zapominałam o tych, które mnie już wcześniej sobą zachwyciły. I tak, w końcu powróciłam do Krakowa i Zakopanego.
Już od dłuższego czasu marzył mi się powrót do Trójmiasta. Udało się. Zachwycające gdańskie kamienice i renesansowe bramy, sopockie szykowne wille, przeniesione niczym z alpejskiej krainy, wylewająca się ze wszystkich stron natura: zatoka, lasy, klify oraz świetne knajpy – Gdańsk, Gdynia i Sopot stały się tematem okładkowym letniego numeru STYLISH PAPER.
Wydawać niezależną Gazetę w czasach koronawirusa to nie jest łatwa sprawa. Ale zupełnie nie chcę się tu żalić, bo to jeden z najfajniejszych projektów, jakie tworzyłam w życiu. Tu chcę napisać UDAŁO SIĘ, a wiosenny numer STYLISH PAPER jest chyba najpiękniejszy ze wszystkich. Zresztą oceńcie sami.
Przyznacie, że to był dziwny rok. Gdy wprowadzono kolejne ograniczenia jesienią, myślałam, że nie uda się zrobić zimowego numeru. Ale jednak JEST. Jak zwykle pachnący farbą drukarską, przygotowywany z pasją i poświęceniem. Zapraszam.
Jesień ma różne oblicza. Dla jednych to przedłużenie lata – łapią ostatnie promienie słońca, albo przedłużają wakacje uciekając na południe Europy. Z myślą o Was piszemy o Santorini i innych greckich wyspach. Jednak jesień wcześniej czy później przybiera nostalgiczną postać: odgłosy deszczu, kałuże, spadające liście – to czas by w przytulnym wnętrzu poczytać książkę, a po spacerze ogrzać się przy kominku.
Mój związek z Polską wciąż jest w pierwszej fazie zauroczenia, nienasycenia. Gdy trafiam do nowego zakątku naszego kraju, nasze spojrzenia spotykają się, moje policzki rumienią, oddech przyspiesza. Jestem na etapie fascynacji. Naturą, architekturą i ludźmi, którzy tworzą miejsca pełne pasji, piękna w najdrobniejszym detalu.
To jest wyjątkowe wydanie STYLISH PAPER. Z wielu powodów, ale przede wszystkim z takiego, że dzień przed przyjściem gazety z drukarni, nasz rząd zamknął ostatnie miejsca, do których mogłam ją wysłać. Nie mając za grosz cierpliwości postanowiłam poczekać na lepsze czasy. Aż w końcu nadeszły, więc dzielę się z Wami chyba moim ulubionym numerem ze wszystkich.