Który to już numer, a zawsze czuję tę samą ekscytację pomieszaną w odrobiną strachu, czy wszystko jest dobrze, i odrobiną dumy, że znów się udało. Ci, którzy obserwują rynek wydawniczy w Polsce z pewnością wiedzą, że kilka jakże ważnych tytułów prasowych po prostu z niego zniknie (Harper’s Bazaar, Cosmopolitan czy Playboy). Jak się możecie domyślić, wydawanie czegoś swojego nie jest łatwe, dlatego każdego, kto wierzy w takie projekty, zapraszam na patronite.pl/intopassion, gdzie można wesprzeć, to, co robimy. Ale wracając do STYLISH PAPER to właśnie przed chwilą przyszedł, wciąż jeszcze pachnący drukarską farbą, zimowy, świąteczny, noworoczny – ostatni w tym roku – numer.
Sztokholm, Czarnobyl, Lizbona z dzieckiem, smaki – nie tylko lokalne – we Florencji. Tematów w tym numerze nam nie brakowało. STYLISH PAPER jesień – serdecznie zapraszam do czytania.
No i kurier się spóźniał, a ja czekałam coraz bardziej podekscytowana i zdenerwowana, jak będzie wyglądał ten numer STYLISH PAPER. Bo na poziomie graficznym podobał mi się najbardziej ze wszystkich. I jest dla mnie wyjątkowy.
Lubię ten dzień, kiedy pachnąca farbą drukarską gazeta w końcu trafia w moje ręce. Ten numer to mam nadzieję uczta i spora dawka inspiracji dla miłośników Włoch. Słoneczka Italia to moim zdaniem chyba najpiękniejszy w swej różnorodności i bogactwie kraj na świecie, jaki miałam możliwość zobaczyć.
Lubię ten dzień, kiedy gazeta przychodzi z drukarni. Cała przygoda zaczyna się już dzień wcześniej – to jakby wigilia, jest ekscytacja, poddenerwowanie. Zawsze czuję pewien niepokój czy wszystko będzie wyglądało tak, jak chciałam. Moment, w którym w pośpiechu i nieco nerwowo rozcinam paczkę jest super – szybko wyciągam gazetę, patrzę na okładkę, a potem przeglądam. Chodzi o pierwsze wrażenie. Potem o zdjęcia, czy wszystkie dobrze wyszły. W końcu, już na spokojnie, czytam wszystko w mojej gazecie.
Jesienny STYLISH PAPER to format A3 wypełniony inspirującymi zdjęciami, wywiadami i artykułami. To papier w dużej mierze w tym numerze oddany instagramerom i blogerom. To instafriendly world, bo naszym zdaniem instagram to nie tylko to, co sztuczne, zapozowane i przefiltrowane.
LATO kojarzy mi się z naturą. Po prostu. Z promykami trawy, świeżo skoszoną trawą, zapachem po letnim deszczu. Z szumem fal rozbijających się o skały i śpiewem cykad. Z dobrym, naturalnym jedzeniem. I pięknem. I mam nadzieję, że taki będzie letni numer STYLISH PAPER.
“Street art to dziś zdecydowanie jedna z najpopularniejszych i najbardziej widowiskowych dziedzin sztuki. Co trzeba o nim wiedzieć? Przede wszystkim, że jak każda inna dziedzina sztuki dzieli się na różne mniejsze i większe gałęzi, ma swoje odnogi rozpostarte między wandalskimi graffiti na pociągach i murach, po widowiskowe murale zamawiane przez miasta, albo bogatych kolekcjonerów” – tak o sztuce ulicznej mówi nam Alek Hudzik, dziennikarz magazynu Newsweek.
Zawsze jest tak samo: nie mogę się doczekać, aż każdy następny numer przyjedzie z drukarni, potem z drżącym sercem, ale i wielką ekscytacją wertuję kolejne strony. Dziś prosto z drukarni przyjechał pachnący numer wiosenny.