Image Image Image Image Image Image Image Image Image Image

INTO passion | Listopad 22, 2024

Scroll to top

Top

No Comments

Tajlandia z małym dzieckiem

Tajlandia z małym dzieckiem
Paulina Grabara

Czyli zapiski matki po 3 tygodniowym pobycie z 16-miesięczną córeczką w jednym z najpiękniejszych krajów na świecie (subiektywny wpis na blogu jak wspaniale przeżyć wyjazd do Tajlandia z dzieckiem).

FB intopassion, IG into_passion, stań się częścią STYLISH PAPER i intopassion – wesprzyj projekt na patronite.pl/intopassion i otrzymaj nowy, letni numer STYLISH PAPER.

 

Nie taki diabeł straszny – chyba tak bym podsumowała nasz wyjazd. Ja wiem jedno – przed wyjazdem czułam się trochę jak matka-wariatka, która ciągnie biedne dziecko na koniec świata. Może i jestem matką- wariatką, ale po wyjeździe wiem, że nie jestem jedyna – na ulicach przede wszystkim w AoNang można było spotkać wiele osób z całego świata z malutkimi dziećmi w wózkach.

Było trochę obaw przed wyjazdem i pytań, jak daliśmy radę po. Tak więc postanowiłam zebrać nasze doświadczenia i się nimi podzielić. Może kogoś zainspiruje to do dalekiej podróży z maluchem, może podpowie, czego można się spodziewać na miejscu.

Na pewno pominęłam pewne istotne tematy, dlatego jeśli macie pytania, piszcie w komentarzach lub na facebook.com/intopassion.

 

PAKOWANIE czyli potrzebujesz mniej niż ci się wydaje

Kiedy planujecie podróż samolotem, sprawdźcie koniecznie, jakie są limity dotyczące bagażu. W naszym przypadku najistotniejsze okazały się ograniczenia do 20kg ze strony tanich linii Air Asia, którymi lecieliśmy z Bangkoku na Krabi, więc większy limit w liniach Aeroflot niewiele nam dawał. Dla mnie problemem był fakt, że na dziecko jest co prawda przewidziany bagaż do 10kg, ale musi to być osobna walizka (torba, plecak). Lecąc z 2 dużymi walizkami, wózkiem i maluchem po prostu chciałam mieć możliwość nabrania do swojej torby kilku kilo ekstra. Niestety tak to nie działa.

Co do samego pakowania to do walizki zabrałam pieluchy na pierwsze dni (zajmują sporo miejsca, chciałam mieć pewność, że po wylądowaniu nie muszę biegać i szukać sklepu, gdzie je kupię), kilka słoiczków, kaszki i ubranka. Jeśli chodzi o ubranka to pamiętajcie, aby wziąć trochę cieplejszych, szczególnie nakryć, bo w hotelach, ale też np. w BTS, taksówkach czy centrach handlowych potrafi być naprawdę chłodno (klimatyzacja). A wejście w bluzeczce na ramiączkach z upału do zimnego pomieszczenia to duże ryzyko zachorowania. Zabawek do walizki prawie nie braliśmy, a wybrane „ulubione” zostały zapakowane do plecaczka Natalki i wzięte do samolotu.

W bagażu podręcznym miałam cały komplet ubranek na zmianę, podkład do położenia dziecka podczas przewijania, kilka pieluszek, a także w pojemniczku Beaby odmierzone porcje kaszki i mleka na noc. Mieliśmy też butelkę wody, aby nie trzeba było za każdym razem w razie potrzeby wzywać stewardesy.

 

IMG_2731

 

 

LOTY

Na temat lotu do Tajlandii i lotów wewnątrz kraju napisałam osobny post, więc nie będę się tu rozpisywać. W skrócie w Tajlandii na lotniskach podróż z małym dzieckiem jest bardzo komfortowa (osobne przejścia do odprawy, odprawa bez kolejki przy check-in), natomiast dokładnym przeciwieństwem jest zatłoczone lotnisko w Moskwie, gdzie mieliśmy międzylądowanie (najgorsze na jakim byłam). Warto też zwrócić uwagę i w miarę możliwości wybrać loty, które nie będą miały lądowania (być może i startu) w środku nocy. Wcale nie było tak trudno przetrwać długi lot z maluchem (sporo spała, bo duża część lotu była w nocy), ale zabraliśmy też trochę zabawek (klocki, książeczki z naklejkami, książeczki do oglądania, autka, którymi Natalka lubi się bawić, aż wreszcie ulubione bajki ściągnięte na tablecie). Dodatkowo dla maluchów są specjalne kołyski zaczepiane na świecie – to genialne rozwiązanie, dzięki któremu mama nie musi trzymać niemowlaka na kolanach.

Szczegółowe informacje o lotach i lotniskach przeczytacie tu:

Długi lot z małym dzieckiem czyli lecimy do Tajlandii

 

IMG_2829

 

 

JEDZENIE

„Co ona będzie jadła?” – to chyba najczęstsze pytanie, które słyszałam i głośno „dźwięczało” w mojej głowie. Otóż jedzenie proszę Państwa. A tak na poważnie, to nie brałam pod uwagę, że na ponad 20 dni zabiorę wystarczającą ilość jedzenia z Polski, to jest słoiki, kaszki i mleko. To znaczy wzięłam słoiki (na drogę do samolotu w obie strony – i bardzo dobrze, bo przynajmniej rosyjski Aeroflot nie przewiduje jedzenia dla dzieci poniżej 2 roku życia), wzięłam 2 opakowania kaszki, bo Natalka jest przyzwyczajona, że wieczorem przed snem najpierw je kaszkę, a potem pije mleko (a ja tłumaczę sobie, że dlatego często śpi właśnie do rana), ale przecież nie będę dziecka karmiła słoikami od rana do wieczora.

Po kolei – zacznijmy od śniadania, o które martwiłam się najmniej, bo wszystkie hotele, które zarezerwowaliśmy były ze śniadaniem w formie bufetu (super hotele X2 Vibe Sukhumvit Bangkok, Aonang Cliff Beach Resort oraz Krabi Resort). Gwarantowało to jedno – mniejszy lub większy wybór. Na bazie wcześniejszych doświadczeń założyłam, że serwowane będą kontynentalne śniadania i liczyłam na jajka, parówki, tosty i inne znane nam jedzenie. Tak więc dzień rozpoczynałyśmy od jajecznicy, naleśników, jajek smażonych i świeżych owoców. Od razu uzupełnię temat owoców – od początku dawałam Natalce owoce w hotelu, ale w pierwszych dniach naszego pobytu bałam się dawać jej do zjedzenia ananasy czy mango, które pokrojone kupiliśmy na straganie. Przetestowaliśmy jednak na sobie i potem zajadaliśmy się nimi wszyscy we trójkę.

Zobaczcie jak Natalka po raz pierwszy próbowała tajskie smaki:

 

PRZEMIESZCZANIE SIĘ PO TAJLANDII

O samolotach pisałam już wyżej, ale przemieszczanie się to także inne środki lokomocji, z których korzystaliśmy: taksówki, tuk tuki i łódki. Jeśli chodzi o taksówki to przyznam, że zupełnie nie wiem czy jest opcja zamówienia taksówki z fotelikiem dla malucha – Natalka po prostu podróżowała na moich kolanach. Drugą rzeczą, o której warto pamiętać planując przejazd taxi, to zabranie czegoś cieplejszego dla malucha – niektórzy taksówkarze korzystają z klimatyzacji, a nie każdy chce ją zupełnie wyłączyć (czasem są też problemy językowe, aby to zakomunikować ;)). Jeśli chodzi o taksówki to z naszymi walizkami i wózkiem ledwo udawało nam się „upchać” do normalnej taksówki, ale jeli macie więcej bagażu istnieje to możliwość zamówienia vana.

Inną sprawą są tuk tuki – ze względu na korki, upał i duże zanieczyszczenie nie korzystaliśmy z nich w Bangkoku, natomiast skusiliśmy się na przejażdżkę podczas pobytu w AoNang i w Ayutthai. Plusem było, że do tuk tuka wchodził niezłożony wózek (i my oczywiście). Fajna przygoda i Natalce całkiem się podobało.

Ostatnim naszym środkiem transportu była łódka – nie musieliśmy z niej skorzystać, by przenieść się na inną wyspę, ale wynajęliśmy tzw. long tail boat na Krabi, aby popłynąć na słynną Railay Beach oraz na okoliczne wyspy. Na łódkę wstawiliśmy wózek, aby Natalka mogła komfortowo spać, a po jej obudzeniu oglądałyśmy sobie inne łódki na wodzie.

Więcej na naszym filmiku:

 

PIELUCHY I INNE POTRZEBNE RZECZY czyli w Tajlandii też są sklepy

Poza Bangkokiem lecieliśmy na Krabi (wakacje w AoNang) i jechaliśmy do Ayutthai – więc napiszę tak – jeśli wybierasz się do jakichkolwiek turystycznych miejsc, na każdym kroku będzie na Ciebie czekał sklep 7-Eleven lub FamilyMart (popularne na Krabi) – to rodzaj sklepów po angielsku określany jako convinience store czyli mały sklepik, w którym kupisz wszystkie potrzebne rzeczy. Nie widziałam w nim żadnych kaszek, ale my kupowaliśmy pieluchy (w Tajlandii w rozmiarze naszej córki były już tylko pieluchomajtki). W sklepie są też wszelkie kremy z filtrem, szampony, soczki owocowe, zabawki dla dzieci, a nawet krojone owoce. Nie wspominam tu o supermarketach, które widziałam po drodze – tam wybór jest z pewnością większy, nam wystarczały jednak 7-Eleven.

Z doświadczenia pamiętam jednak podróż po tajskich wioskach, gdzie na rowerze trzeba było dojechać do lokalnego sklepu – wtedy mnie to nie interesowało, więc nie wiem na 100%, ale wydaje mi się, że tam pieluch dla maluchów nie mieli, więc zastanówcie się dokąd jedziecie i na ile jest to turystyczne miejsce.

 

ZDROWIE

Choroba może przytrafić się wszędzie. Czy częściej na egzotycznych wakacjach to nie wiem, ale „piszą i mówią”, że ryzyko wzrasta.

Przed wyjazdem wybrałam się jednak podpytać lekarki w Enelmedzie i dowiedziałam się, że malucha w wieku 1,5 roku można zaszczepić na żółtaczkę typu A czyli tzw. żółtaczkę pokarmową (szczepi się w 2 dawkach). Z tego, co sama wyczytałam to małe dzieci w większości przechodzą ją bezobjawowo, więc zdecydowaliśmy, aby nie szczepić Natalki. Lekarka poradziła jednak dowiedzieć się w szpitalu chorób zakaźnych, jakie są zalecenia (nie ma szczepień obowiązkowych do Tajlandii).

W Tajlandii finalnie to nie córka, ale jej mama (czyli ja) czuła się najgorzej podczas wyjazdu (gardło i kaszel). Kiedy poszłam do apteki okazało się, że mają dyżurującego lekarza, dodatkowo mówią świetnie po angielsku, a leki i ich dawkowanie zapisują jasno na karteczce, która naklejona jest na lekarstwie. Dodatkowo lek, który dostałam, okazał się super skuteczny.

 

INNE SPOSTRZEŻENIA

  • Słońce jest bardzo mocne, a upał w Tajlandii jest odczuwalny przede wszystkim z dala od linii brzegowej (gdzie przyjemnie wieje). Ja miałam zawsze wodę dla Natalki i często dawałam jej pić. Z kolei każdy dzień zaczynałyśmy od smarowania się kremem Musteli z filtrem 50.
  • Ku mojemu zaskoczeniu odkryłam, że w Tajlandii są krzesełka dla dzieci w wielu lokalnych restauracjach – szczególnie w turystycznych miejscach.
  • UWAGA: Tajowie mają świra na punkcie maluchów, przynajmniej tych z blond włosami 😉 – czasem do naszego stolika przybiegało kilka kelnerek, Natalka miała nawet zbyt dużą uwagę, ale szczególnie osoby z obsługi podchodziły do niej, chciały się z nią bawić czy przynosiły jej zabawki.

 

Uważasz ten artykuł za pomocny? Polub go, skomentuj lub podeślij go swoim przyjaciołom, którzy też podróżują z dziećmi.

Jeśli chcesz zobaczyć nas „w akcji” zapraszam na nasz kanał na youtube:

 

IMG_2916

 

IMG_2984

IMG_2985

Submit a Comment