Wywiad: Pan tu nie stał
Pasja do wzornictwa, designu i kolekcjonowania przedmiotów z epoki przerodziła się w pracę. Zaczęło się od prowadzenia bloga skończyło na otwarciu sklepu z odzieżą i akcesoriami. Marka Pan tu nie stał to pomysł Justyny Burzyńskiej i Maćka Lebiedowicza, którzy przenieśli zapomniane słowa, slogany i ilustracje na odzież i przedmioty codziennego użytku.
Skąd zrodził się pomysł na stworzenie marki odzieżowej?
Pomysł zrodził się z zamiłowania do dobrego polskiego wzornictwa. W dzieciństwie przesiąknęliśmy specyficzną kulturą wizualną, do której obecnie wracamy i serwujemy ją w nowoczesnym wydaniu naszym klientom. Pierwsze wizualne bodźce, zabawki, książki, ubrania, przedmioty z najbliższego otoczenia miały niebagatelny wpływ na nasze preferencje estetyczne.
Pan Tu nie stał – czy z nazwą wiąże się jakaś konkretna anegdota?
Nie wiąże się z tym żadna anegdota. Propozycji na nazwę było sporo, miała ona wywoływać określone skojarzenia z epoką, kiedy byliśmy mali, piliśmy herbatę ze szklanek w koszyczkach i oglądaliśmy TIK-TAKA. Pan tu nie stał wygrało nasz prywatny plebiscyt – było chwytliwe, zaczepne i trochę bezczelne. W sam raz.
A kiedy zrodził się pomysł na sklep?
PTNS były dla nas obojga dodatkowym zajęciem, raczej hobby. Chcieliśmy mieć sklep, taki jak mieszkanie wyjęte rodem z lat 70-tych – z meblościanką i dywanem tureckim, z domową atmosferą. Wszystko odbywało się bardzo stopniowo, poprzez prowadzenie bloga, pierwsze produkcje koszulek w domu, drukowane w garażu, aż do założenia sklepu internetowego i produkcji zlecanej profesjonalnym wykonawcom. Początkowo w asortymencie PTNS były wyłącznie t-shirty z nadrukami, później poszerzyliśmy ofertę o inne głupie głupoty i durne durnoty.
Pan tu nie stał – bawi się słowami, wzorami – skąd głównie czerpiecie inspiracje?
Inspirują nas świetne polskie ilustracje, liternictwo, grafika użytkowa i ogólnie pojęta kultura dnia codziennego.
Inspiruje nas również język polski – zapomniane, staromodne wyrazy, określenia, które wyszły już z obiegu np. sprawunki, bonifikata itp. Język starych reklam – fantastyczny – bardzo klarowny, przekazujący dużo treści, nie wszystko było wtedy „najlepsze”, „dla niezwykłych ludzi”, „najtańsze” i w ogóle „naj”.
Czy Łódź odgrywa jakąś rolę w procesie tworzenia – lokalne powiedzenia, miejsca?
Raczej nie, ale cała produkcja odbywa się lokalnie, współpracujemy z lokalnymi firmami, producentami. W komunikacji marki podkreślamy zawsze, że jesteśmy z Łodzi, a Łódź to takie miasto w Polsce.
Wchodząc do sklepu przenosimy się w czasie – jakie lata mają dla was szczególne znaczenie?
Lata 60-te – piękne projekty, fajne liternictwo.
Tworzycie również akcesoria, asortyment do domu. Czy macie plany na kolejne oryginalne gadżety?
Tak, staramy się w każdym sezonie poszerzać nasz asortyment o nowe gadżety. Rozszerzamy też część modową. Na jesień wprowadziliśmy do oferty kurtki i płaszcze.
Czytaj także:
Submit a Comment